Przesilenie | Katarzyna Berenika Miszczuk

Przesilenie przeczytałam mniej więcej dwa tygodnie temu i muszę przyznać, że nie bez powodu przekładałam napisanie tej opinii. Jest mi najzwyczajniej przykro, że to koniec przygód Gosi, Baby Jagi i Mieszka. Chociaż zakończenie było na tyle 'otwarte', że mam nadzieję, że autorka postanowi kiedyś napisać kontynuację tej serię!

"Przesilenie" Katarzyna Berenika MiszczukPrzesilenie

Katarzyna Berenika Miszczuk

Cykl Kwiat paproci (tom IV)
Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania 16/04/2018
Liczba stron 464
Ocena 7/10

Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, zazdrość i wielka miłość w tle. Autorka "Szeptuchy" po raz ostatni zabierze czytelników do magicznego świata słowiańskich bóstw i pradawnych obrzędów, gdzie właśnie rozpoczynają się święta Dziadów i Szczodrych Godów. Nadszedł czas, aby dotrzymać obietnicy danej bogowi ognia, Swarożycowi. Czy Gosia sprosta zadaniu? Tym bardziej, że nie wiadomo, jak zachowa się Mieszko, jej wielka miłość: pomoże w spełnieniu przysięgi czy… wręcz przeciwnie.

Niestety czwarta część Kwiatu paproci moim zdaniem wypadła najsłabiej, ale w dalszym ciągu jest do bardzo dobra książka. Jednak na tle Żercy wypada niestety słabo. Dla przypomnienia- Szeptucha bardzo mi się podobała, Noc Kupały mniej, Żerca najbardziej i Przesilenie, według mnie jest najsłabsze. Było nieco za mało akcji, a stanowczo za dużo Swarożyca. Jak on mnie denerwował! Miałam ochotę jakimś cudem wyciągnąć go z książki i nakopać w cztery litery. Dawno żaden bohater mnie tak nie drażnił, ale z drugiej strony lubię barwnych bohaterów, a Swarożyc takim jest. Mimo że przy okazji jest nieznośny i irytujący. Nie chcę nikomu zdradzić co się działo w tej i poprzednich częściach, ale ubolewam, że jednego bohatera już nie ma. Albo jest.. ale nie taki jak powinien. Ci z Was którzy czytali tę serię na pewno wiedzą o kim mowa. Baba Jaga w dalszym ciągu jest przebojowa, a jej poczucie humoru coraz bardziej mnie zaskakiwało. Gosia natomiast wydoroślała i  nie jest już taką hipochondryczką jak wcześniej. Chociaż nie ukrywam, że ta z jej cech była jedną z najzabawniejszych. Tak jak w poprzednich częściach, w Przesileniu również kłopoty do Gosławy wręcz lgną, a ona nic nie może na to poradzić, musi po prostu sprostać trudnościom, które ją spotykają.

Jako że jest to ostatni tom z serii, pozwolę sobie ocenić ją jako całokształt. Całości daje mocne 9/10. Cudownie wykreowany świat i świetny pomysł na fabułę, to najmocniejsze strony tej serii. Słowiańskie wierzenia, 'dziwne' metody leczenia, pogańskie obrzędy, przepisy na maści i różnego rodzaju mikstury, istoty nadprzyrodzone- to wszystko znajdziecie w czterech tomach Kwiatu Paproci. Do tej pory przeczytałam pięć książek Katarzyny Bereniki i każda z nich bardzo mi się podobała, dzięki czemu autorka wskoczyła na listę moich ulubionych polskich pisarek. Jej książki, mimo że do najcieńszych, nie należą wręcz się pochłania. I to z ogromną ciekawością! Moim zdaniem Katarzyna Miszczuk ma ogromny talent do mieszania gatunków, a ta seria jest na to idealnym przykładem- romans, kryminał i fantastyka. Co tu dużo mówić.. Będę bardzo tęskniła za klimatycznymi Bielinami, szaloną Gosią, przezabawną Babą Jagą i uroczym, odważnym Mieszkiem. Ogromnie się cieszę, że do przestudiowania zostały mi jeszcze pamiętniki Szeptuchy, bo dzięki nim jedną nogą będę w tym niesamowitym świecie.


Inne książki autorki na maobmaze.pl:




Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.





Żerca | Katarzyna Berenika Miszczuk

Nie można żyć, żałując cały czas czegoś, co się stało bądź nie stało. Trzeba się cieszyć tym życiem, które się ma.


Żerca

Katarzyna Berenika Miszczuk


Seria Kwiat paproci (tom III)
Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania 10/05/2017
Liczba stron 496
Ocena 9/10

Gosi udało się przeżyć Noc Kupały, ale kłopoty się nie skończyły. Młoda szeptucha zaciągnęła u Swarożyca dług, którego spłata z pewnością nie będzie przyjemna. W dodatku Mieszko przepadł bez śladu, a w wiosce pojawił się nowy, młody żerca, który chętnie pocieszyłby tęskniącą za ukochanym Gosię... Gdy wydaje się, że gorzej być nie może, w okolicy pojawia się tajemniczy myśliwy, który poluje na istoty nadprzyrodzone, a rusałka Sława, przyjaciółka Gosi, znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Tego już za wiele! Mimo że szeptucha zawiodła się na Sławie, żaden mężczyzna nie będzie mieszał się w babską przyjaźń! Gosława pokaże mu, gdzie raki zimują. Choćby miała zginąć (ale wolałaby jednak nie).

Za mną trzecia i najlepsza część z serii Kwiat paproci. Chociaż nie ukrywam, że do pierwszej będę miała ogromny sentyment. W końcu Szeptucha rozpoczyna tę świetną serię i mamy w niej do czynienia z naprawdę ogromną dawką humoru. Jednak jeśli patrząc na bohaterów, akcję, napięcie i wydarzenia to zdecydowanie moim faworytem jest Żerca. W trakcie, gdy piszę tę recenzję kończę Przesilenie (tak, tak- wkręciłam się nie na żarty w Kwiat paproci) i niestety muszę przyznać, że czwarta część jest najsłabsza.. ale o tym wkrótce napiszę więcej na blogu. Bądźcie czujni ☺️

Mieszko przepada bez śladu, a w wiosce pojawia się młody, całkiem apetyczny młody żerca. Bardzo polubiłam Witka i długo biłam się z myślami, którego darzę większą sympatią, Witka czy Mieszka (w czwartej części wszystko stało się dla mnie jasne ☺️). Jeśli chodzi o Babę Jagę i Gosię to nic się nie zmieniło, dalej są równymi babkami z poczuciem humoru, którego niejedna osoba mogłaby im pozazdrościć. Oczywiście wrodzone szczęście Gosławy do pakowania się w tarapaty, ani trochę się nie zmniejszyło.





W tej części ciągle coś się dzieje, akcja nie zwania tempa a napięcie momentami jest naprawdę ogromne. Książka kończy się w takim momencie, że autorów powinni za to karać ☺️ Na szczęście po tę serię sięgnęłam, gdy już wszystkie cztery tomy zostały wydane, więc czym prędzej zabrałam się za Przesilenie, bo musiałam dowiedzieć się jak potoczyły się dalsze losy bohaterów.

Styl autorki jest niesamowicie lekki i przystępny, a mieszanka gatunków w jej wykonaniu to mistrzostwo świata! Romans, fantastyka, nutka kryminału w połączeniu ze słowiańskimi wierzeniami to w tym przypadku misz-masz idealny. Co najlepsze w Żercy jest dużo pogańskich obrzędów, mikstur i wiele dziwnych metod leczenia. Czyli to wszystko, czego nieco brakowało mi w Nocy Kupały. Katarzyna Berenika Miszczuk ma bardzo lekkie pióro i umiejętność tworzenia niesamowitego klimatu. Udało się jej wykreować ciekawą społeczność i klimatyczne Bieliny, do których wyobraźnią przenosiłam się, gdy otwierałam tę książkę.

Inne książki autorki na maobmaze.pl:

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.



Noc Kupały | Katarzyna Berenika Miszczuk

Życie musi kończyć się śmiercią. To jedyny sens, jedyna prawda. Nie ma niczego ponad to.

Szeptucha | Katarzyna Berenika Miszczuk

Przyznam się bez bicia, że po tę serię sięgnęłam z czystej ciekawości. Opis w ogóle mnie nie zachęcił, za to zaintrygowały mnie wszystkie pozytywne opinie. Dlatego, gdy tylko pojawiła się okazja, by zrecenzować całą serię długo się nie zastanawiałam. I wiecie co? Żałuję, że tak późno sięgnęłam po Szeptuchę.

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz Czubaj

(...) zemsta nie jest najważniejsza. (...) najważniejsze jest to, żeby ofiara zrozumiała, że przegrała wszystko. (...) dopiero wtedy naprawdę staje się ofiarą.

"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz CzubajDziewczynka z zapalniczką
Mariusz Czubaj

Wydawnictwo W.A.B.
Cykl Polski psychopata (tom V)
Data wydania 23/05/2018
Liczba stron 320
★★★★★

Rok 2011. W lesie nieopodal Katowic zostaje zastrzelony emerytowany policjant, Jacek Szymon. Tylko dwóch ludzi wie, co znajdowało się w bagażniku samochodu, w którym znaleziono ciało. Rudolf Heinz będzie trzeci. Profiler, przechodzący ciężkie załamanie nerwowe i przebywający na przymusowym urlopie, zostaje poproszony o dyskretną przysługę. W efekcie pierwszy raz zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Sprawę komplikuje także to, że o pomoc prosi Heinza miejscowy gangster. Trop prowadzi ku wydarzeniom sprzed lat, które położyły się cieniem na karierze Jacka Szymona.

Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Zachęcona opisem i świetnymi rekomendacjami zdecydowałam sięgnąć po Dziewczynkę z zapalniczką i przekonać się na własnej skórze, czy ta pozycja przypadnie mi do gustu. W końcu na okładce napisane jest: "Tak dobrego kryminału nie czytałem od co najmniej kilku lat", "Najmocniejszy autor polskiego kryminału" lub "Po prostu petarda". Przyznacie pewnie, że po przeczytaniu takich "polecajek" oczekiwania wysoko szybują w górę. I w tym przypadku, moim zdaniem, działa to na niekorzyść książki.

"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz CzubajHeinz z pewnością nie jest, jak głosi okładka, "najbardziej nieoczywistym bohaterem". Rudolf nie wyróżnia się niczym szczególnym. W moim odczuciu nie jest to postać, która na długo zapadnie w pamięci. Ot, zdeterminowany, by rozwikłać zagadkę. Być może spowodowane jest to tym, że Dziewczynka z zapalniczką jest piątą częścią z cyklu Polski psychopata, a ja poprzednich nie czytałam. Może wcześniejsze części są ciekawsze, profil psychologiczny głównego bohatera jest bardziej zarysowany? Nie mam pojęcia, ale chętnie sięgnę po pierwszą część tego cyklu. Z czystej ciekawości- chcę się przekonać czy ta pozycja na tle innych jest słabsza, czy po prostu z twórczością Mariusza Czubaja mi nie po drodze.

Zazwyczaj, gdy ofiarą jest małe dziecko, książka wywołuje u mnie ogrom negatywnych emocji. Tutaj tego nie było. Brakowało mi napięcia, szybszej akcji i dreszczyku emocji. Autor stawia raczej na powolną akcję, ale jednocześnie (całe szczęście!) nie leje wody i nie skupia się na długich, nic nie wnoszących do fabuły opisach. Za to ogromny plus! Mimo że książka nie do końca przypadła mi do gustu, nie męczyłam się podczas jej czytania (i słuchania audiobooka z CzytamPierwszy).

Jeśli chodzi o zakończenie to po części się go domyśliłam, jednak nie ukrywam, że w jednej kwestii udało się autorowi mnie zaskoczyć. Z czego bardzo się cieszę, bo uwielbiam efekt zaskoczenia w kryminałach. Autor jest dwukrotnym laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru za najlepszą powieść kryminalną i sensacyjną- za 21:37 (2009 r.) i za R.I.P. (2017 r.). To bez wątpienia mnie intryguje i jak wspomniałam wcześniej na pewno sięgnę jeszcze po jedną książkę tego autora. Tak się składa, że 21:37 jest pierwszą częścią cyklu Polski psychopata.

Podsumowując, Dziewczynka z zapalniczką to dosyć surowy kryminał, bez większego napięcia, z bohaterami, którzy nie zapadają na dłużej w pamięci. Dla osób chcących rozpocząć swoją przygodę z kryminałami ta pozycja będzie wręcz idealna, jednak starzy wyjadacze mogą czuć się nieco rozczarowani. Pochlebne opinie o autorze na tyle mnie zachęciły, że na pewno na tej książce nie skończę swojej przygody z twórczością Mariusza Czubaja.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


Czasami kłamię | Alice Feeney

"Czasami kłamię"
Alice Feeney
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery 23/10/2017
Liczba stron 350

Posłużę się opisem z książki, ponieważ moim zdaniem jest po protu idealny! Nie zdradza praktycznie niczego, jednocześnie intrygując. 
"Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć: 
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię."
Brzmi ciekawie, prawda?

          Ta książka jest po prostu rewelacyjna! Nie odłożyłam jej na dłużej niż wymagały tego moje obowiązki. Narracja jest pierwszoosobowa, więc dla mnie wręcz idealna. Lubię narrację pierwszoosobową, bo wtedy mogę poznać dokładne myśli i uczucia głównego bohatera, w tym przypadku akurat bohaterki- Amber. Akcja książki rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych- "TERAZ", gdy Amber jest w śpiączce, "WTEDY", czyli krótko przed wypadkiem i "PRZEDTEM", kiedy poznajemy kilka istotnych momentów z dzieciństwa bohaterki.

          Czasami kłamię to jeden wielki zwrot akcji! I co najlepsze, zwroty akcji pojawiały się zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Może "w najmniej oczekiwanym" to złe określenie, raczej by tu pasowało najmniej chcianym przez czytelnika momencie. Kilkakrotnie napięcie było tak wielkie, a ja byłam tak strasznie ciekawa co się dalej wydarzy, a tu nagle bach, zwrot akcji. Co oczywiście jest na plus, bo lubię jak dużo się dzieje w książce. A liczne zwroty akcji tylko podsycały moją ciekawość, przez co nie umiałam jej odłożyć.

          Na początku może się wydawać, że powroty do dzieciństwa, czy okresu przed wypadkiem są zbędne. Nic bardziej mylnego, wszystko co pojawiło się w książce jest ważne i odgrywa mniejszą lub większą rolę. W pewnym momencie wszystko zaczęło wskakiwać na swoje miejsce, ale nie mylcie tego z przewidywalnością zakończenia. Co to to nie :) Po prostu wszystko zaczęło się w pewnym momencie zazębiać, by na końcu wybuchnąć i zwalić z nóg.

          Co do bohaterów, to największą rolę odgrywa oczywiście Amber, jednak praktycznie do samego końca nie wiemy o niej nic. Ale bez wątpienia jest to postać cholernie ciekawa, a sposób w jaki autorka przedstawiła śpiączkę, a raczej uczucia Amber gdy była w śpiączce mistrzowski. To musi być straszne uczucie, wszystko słyszeć i czuć, a nie móc zareagować, nie móc się ruszyć i czegokolwiek powiedzieć, chociaż czasami chciała wręcz wrzeszczeć z całych sił.. ale nie mogła.

          Zazwyczaj staram się wpleść w recenzję kilka cytatów, jednak w tej nie ma ani jednego. Powód? Ta książka tak mnie wciągnęła, że zapomniałam o ich zaznaczaniu :D

Są trzy rzeczy, które musicie wiedzieć o tej książce:
1. Jest rewelacyjna.
2. Wciąga od pierwszej strony.
3. Zakończenie zwala z nóg. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


LUDZIE NA DRZEWACH | HANYA YANAGIHARA

"Piękni ludzi wywołują obezwładniający podziw nawet u tych, którzy mają się za nieczułych na aparycję, a towarzyszącą temu lęk, swoista rozkosz i nagła przykra świadomość własnej ułomności/ Nie, ani inteligencja, ani wykształcenie, ani pieniądze nie mogą dorównać pięknu ani go przewyższyć czy zanegować.

"Ludzie na drzewach"
Hanya Yanagihara
Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania 13/09/2017
Liczba stron 576

Norton Perina tuż przed uzyskaniem dyplomu dołącza do wyprawy naukowej w niezbadane rejony Pacyfiku. Jej celem jest poznanie tajemniczego plemienia żyjącego na jednej z mikronezyjskich wysp.
Naukowcy pilnie obserwują życie codzienne tubylców, jednak uwagę Nortona przykuwają ludzie, którzy są na marginesie życia społecznego plemienia- fizycznie sprawni sześćdziesięciolatkowie, u których występuje zaawansowana demencja. Ze strzępów ich wypowiedzi wynika, że każdy ma ponad sto kilkadziesiąt lat. Czyżby ekspedycja była bliska odkrycia sekretu nieśmiertelności?
Wyprawa w niezbadane rejony Pacyfiku sprawia, że życie Periny nigdy nie będzie już takie samo.


          Czuję, że ta recenzja będzie długa. Zawsze staram się pisać krótko i na temat, tak by Was nie zanudzić, jednak z tą książką musi i będzie inaczej. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca, bo do powiedzenia mam tym razem wyjątkowo dużo.



          Ta pozycja to wspaniała książka, ale dla wytrwałych czytelników. "Ludzi na drzewach" czytałam bardzo długo, złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze początek jest nudny jak flaki z olejem, obawiałam się, że tak będzie do samego końca, a ja tę książkę będę czytała kilka miesięcy. Na szczęście, później było lepiej. Po drugie, nie lubię długich opisów, zwłaszcza przyrody. Tu jest ich pod dostatkiem, jednak przyznam szczerze, że wyspa U'ivu tak mnie zafascynowała, że długie opisy przyrody i kultury tubylców mnie nie nudziły, wręcz czytałam je z wielkim zaciekawieniem. Po trzecie, nie umiałam się "wgryźć" w tę historię. Pierwsze 200 stron szło mi bardzo opornie, ale ja nie chciałam przeczytać tej książki na siłę. Z dwóch powodów- druga powieść tej autorki "Małe życie" ("Ludzie na drzewach" to debiutancka powieść Hanya Yanagihara'y) jest światowym bestsellerem. Wiele osób twierdzi, że "Ludzie na drzewach" nie dorównują "Małemu życiu", ale mimo wszystko warto tę pozycję przeczytać. Dlatego cieszę się, że w pierwszej kolejności sięgnęłam po "Ludzi na drzewach", bo bardzo podobała mi się ta książka i teraz jestem niemal pewna, że "Małym życiem" będę zachwycona.

Dosyć długo czytałam tę książkę, bo nie chciałam robić tego na sile. Z pewnością odebrałoby mi to przyjemność z czytania, a przecież nie o to chodzi. Mogłabym nie docenić tej książki i zbyt pochopnie negatywnie ją ocenić, a tego nie chciałam.

          Narracja w tej pozycji jest pierwszoosobowa, co bez wątpienia jest plusem tej książki. Perina podsumowuje swoje życie. Opowiada o swoim dzieciństwie, studiach, pracy w laboratorium i wyprawie w niezbadane rejony Pacyfiku. I tak naprawdę od momentu wyruszenia w tą niesamowitą podróż, książka mnie naprawdę wciągnęła. Życie mieszkańców mikronezyjskich wysp, które odwiedził Norton wraz z innymi naukowcami różni się bardzo od naszego. Ich kultura jest, można powiedzieć.. kontrowersyjna. Oczywiście dla nas. W pewnym momencie doznałam szoku, niestety nie mogę Wam powiedzieć co wywołało we mnie takie emocje, bo być może sięgniecie kiedyś po tę książkę, a nie chce Wam psuć zabawy z lektury. Jednak Ci z Was, którzy "Ludzi na drzewach" przeczytali bez wątpienia wiedzą o co mi chodzi.

          Jeśli chodzi o bohaterów to było ich tu sporo, jednak to z Norton Perina gra tu pierwsze skrzypce. W końcu historię poznajemy jego oczami. Perina jest bardzo "trudnym" człowiekiem. Jego sposób bycia jest irytujący, ma stanowczo za duże mniemanie o sobie. Jednak gdyby taki nie był, to czy osiągnąłby to co osiągnął? Pewnie nie. Chociaż przeraziło mnie to jak dużo jest w stanie zrobić, by dopiąć swego. Nawet kosztem innych ludzi. Norton wywołał u mnie naprawdę wiele skrajnych emocji. Już na początku miałam do niego złe podejście (gdy wspominał pracę w laboratorium), później nie było wcale lepiej. Wyprawa w niezbadane rejony Pacyfiku nie zmieniła w nim nic. Dalej był oschłym, zbyt pewnym siebie, odpychającym człowiekiem. Jednak w pewnym momencie polubiłam go, może polubiłam to za dużo powiedziane. Podziwiałam go za to co zrobił (Ci, którzy czytali tę książkę pewnie domyślają się o co mi chodzi), chociaż wiem, że zdecydował się na to bo "czegoś" mu brakowało, bo chciał zapełnić pustkę i być może odkupić swoje winy. Jednak mimo wszystko cieszyłam się, że jest w nim chociaż trochę serdeczności i byłam pewna, że skończywszy tę książkę będę miała do niego obojętny stosunek, a może nawet odrobinkę pozytywny. Jednak ostatnia część sprawiła, że namiastka sympatii jaką go obdarzyłam zniknęła wraz z końcem ostatniej, siódmej części książki.

"Są dzieci, którym życie utrudnia złe zachowanie, brak osobowości lub niedostatek zdrowego rozsądku, czemu winne są geny lub okoliczności, i są takie, dla których życie jest trudne samo w sobie."

          Wszystko, absolutnie wszystko zmieniło się po przeczytaniu postscriptum. Zakończenie "Ludzi na drzewach" jet naprawdę mocne, szokujące i wywołujące lawinę emocji, niekoniecznie tych pozytywnych. Poczułam złość, bo poznałam oblicze Nortona, którego wolałabym nie znać. Mało tego, wolałabym żeby tego oblicza w ogóle nie miał. I teraz nasuwają się pytania.. Czy wielkie umysły mają prawo do życia poza wszelkimi granicami etyki? Czy dla nich nie istnieją żadne zasady moralności? Czy mogą przekraczać granice? Czy to, że są wybitnymi, docenionymi naukowcami sprawia, że mają prawo krzywdzić i nie ponosić za to odpowiedniej kary?

          Bez wątpienia "Ludzie na drzewach" jest powieścią kontrowersyjną i momentami bardzo poruszającą. Nie sposób jednak w tej książce znaleźć szybkiej, pełnej napięcia akcji oraz wielu dialogów. Ta książka to w 90% opisy, które na początku bardzo mnie męczyły. Jednak od około 200 strony wciągnęłam się w tę historię, a ostatnie dwie części oraz epilog i postscriptum przeczytałam jednym tchem!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Obsesja | Katarzyna Berenika Miszczuk

Ludzi można podzielić z grubsza na dwa rodzaje: tych, którzy uważają i piwo za alkohol, i tych, którzy traktują je jako rodzaj gazowanej herbaty.

Obsesja

Katarzyna Berenika Miszczuk

Wydawnictwo W.A.B
Data premiery 27/09/2017
Liczba stron 400
Ocena 7/10

Joanna Skoczek jest w trakcie specjalizacji z psychiatrii w warszawskim Szpitalu Wschodnim. Ma za sobą nieudane małżeństwo, a dotychczasowe życie dzieli z otyłym kotem- Kołtunem. Lekarka pewnego dnia znajduje w swojej szafce liścik miłosny od Tajemniczego Wielbiciela, który postanawia zignorować, mając nadzieję, że jest on tylko głupim żartem. W szpitalu w którym pracuje lekarka dochodzi do morderstwa. Ofiarą została jedna z pacjentek. Z oględzin wynika, że padła ona ofiarą poszukiwanego od kilku miesięcy seryjnego mordercy. 


          Do tej pory nie spotkałam się z negatywną opinią na temat tej książki. Dlatego byłam niesamowicie jej ciekawa. Obsesja to pierwsza książka Katarzyny Bereniki Miszczuk jaką czytałam i już wiem, że na pewno nie ostatnia. Ta pozycja to po części thriller, kryminał i powieść obyczajowa. Musze przyznać, że autorka zgrabnie połączyła te gatunki.

           Obsesja napisana jest lekkim, przyjemnym językiem. Czyta się ją dosłownie jednym tchem. Tak naprawdę w książce nie ma szybkiej akcji, ani niewyobrażalnego napięcia, ale sam styl autorki sprawia, że książki nie chce się odłożyć nawet na chwilę. Autorka bawi się z czytelnikiem. Podrzuca mylne tropy, przez co ciągle rzucałam podejrzenia na kogoś innego. Zagadnienia medyczne zostały zrozumiale wyjaśnione. Bohaterowie są ciekawi, chociaż główna postać momentami wydawała mi się zbyt lekkomyślna i ufna. Wielu jej zachowań nie potrafiłam zrozumieć. Na szczęście postać Zadrożnego nadrobiła braki u Joanny. Zadrożny ma świetne poczucie humoru i po prostu nie da się go nie lubić. Ubolewam nad tym, że nie poznałam bliżej sprawcy. Autorka nie skupiła się na jego profilu psychologicznym. Zaledwie 30 ostatnich stron na ukazanie sprawcy, tego co nim kierowało i zakończenie historii to według mnie stanowczo za mało. Jednak pociesza mnie fakt, że Obsesja to pierwsza część serii, więc mam nadzieje, że w drugim tomie autorka poświęci więcej uwagi portretowi psychologicznemu sprawcy.

           Wielkim plusem tej książki jest jej zakończenie. Mimo, że zdecydowanie za krótkie to bardzo zaskakujące. Z niecierpliwością czekam na drugi tom, w którym mam nadzieję, będzie więcej Zadrożnego.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

"DZIKUSY. UPIÓR NAWIEDZIŁ EUROPĘ" SABRI LOUATAH [PRZEDPREMIEROWO]

"Dzikusy. Upiór nawiedził Europę"
Sabri Louatah
Data premiery 25.10.2017
Wydawnictwo W.A.B.
Liczba stron 416

          Ta książka to kontynuacja "Dzikusy. Francuskie wesele" (recenzja tutaj), dlatego nie zacznę tradycyjnie od opisu a przejdę od razu do mojej opinii. Opis książki będzie na dole, więc jeżeli ktoś z Was będzie chciał sięgnąć po tę serię to omińcie go, ponieważ dowiecie się istotnych rzeczy, które pojawiły się w części pierwszej. Szkoda żebyście zepsuli sobie zabawę.

          W recenzji poprzedniej części napisałam Jestem niemal pewna, że "Dzikusy. Francuskie wesele" to przedsmak tego co autor naprawdę dla czytelników przygotował. Nie myliłam się! Po przeczytaniu drugiej części śmiało mogę powiedzieć, że podpisuje się pod tym obiema rękami..

          W tej części również jest bardzo dużo postaci, które na początku trudno zapamiętać. Chociaż przyznam szczerze, że tym razem nie był to dla mnie tak duży problem, bowiem rodzinę Narrusz "opanowałam", więc w tej części skupiłam się głównie na nowych postaciach.
Autor wykreował wiele bardzo ciekawych i różnorodnych bohaterów. Mimo że jest ich naprawdę dużo, każdy z nich jest inny i każdy odgrywa ważną rolę w tej historii.
Ta książka wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do samego końca.

          O ile w pierwszej części był duży nacisk na tło społeczne tak w tej pozycji autor postawił na tło polityczne, które moim zdaniem przedstawił w sposób zrozumiały dla zwykłego laika. Co prawda można się pogubić w skrótach służb policyjnych ale na końcu książki jest słowniczek, w którym każde zagadnienie jest wytłumaczone.

          Zakończenie tak jak w pierwszej części jest po prostu rewelacyjne. Autor podsycił moją ciekawość do maximum i z niecierpliwością czekam na trzeci tom, który mam nadzieję, że będzie tak samo dobry jak ten.

Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! :)

JEŚLI MASZ ZAMIAR CZYTAĆ TĘ SERIĘ TO OMIŃ OPIS KSIĄŻKI.
NIE CHCE ZEPSUĆ CI PRZYJEMNOŚCI Z CZYTANIA :)

Nastoletni Karim strzela do imigranta z Algierii, który kandyduje w wyborach prezydenckich. Dlaczego nastolatek to zrobił? Kto za tym stoi?
Po zamachu na Idera Szawisza cała Francja z niecierpliwością czeka na wynik wyborów prezydenckich. Ten dzień na długo zapadanie w pamięci społeczeństwa, bowiem pierwszy raz w historii prezydentem- elektem został człowiek arabskiego pochodzenia, na dodatek w śpiączce..

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


Dzikusy. Francuskie wesele | Sabri Louatah

"Życie to nieustanny stan zawieszenia. (...) Ludzie szufladkują cię i myślisz, że to już na zawsze, że zostałeś zamknięty w więzieniu, w jakimś sennym koszmarze do końca swoich dni, ale to nieprawda. Cokolwiek ludzie mówią, nikt, powtarzam, nikt nie wie, co nas czeka potem. Nikt. Zazwyczaj wszystko się w końcu układa, trzeba tylko umieć się wyzwolić z... teraźniejszości. To tak, jakby się zaprogramowano na bycie kimś, a twoje zdanie wobec samego siebie polega na odprogramowaniu się, na uniknięciu swojego fatum... A jeśli czujesz, że brak ci energii, musisz sobie powiedzieć, że to sytuacja wyzwala energię, a nie odwrotnie."

"Dzikusy. Francuskie wesele"
Sabri Louatah
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery 26/04/2017
Liczba stron 304

Francja żyje wyborami prezydenckimi. 
Pierwszy raz w historii, prezydentem może zostać imigrant z Algierii.
Tymczasem w podparyskim Saint- Étienne trwają przygotowaniu do ślubu. Dwie wielopokoleniowe rodziny rożnego pochodzenia- arabskiego i kabylskiego oraz różne poglądy tworzą mieszankę wybuchową. Świadek pana młodego- Karim, wydaje się nieobecny i rozdrażniony. Nikt nie wie czym jest to spowodowane. 
W ciągu dwudziestu czterech godzin, losy rodziny i politycznej nadziei kraju skrzyżują się z impetem.
Jakie sekrety ujrzą światło dzienne?

          Byłam niemal pewna, że będę musiała napisać negatywną opinię na temat tej książki. Na szczęście okazało się inaczej! Napiszę najpierw co mi się nie podobało. Przede wszystkim bardzo dużo bohaterów, których nie da się zapamiętać. Na szczęście na początku książki jest drzewo genealogiczne, które ułatwia, odnalezienie się w zawiłej rodzinie Narrusz.
Nie umiałam się wgryźć w historię, mało tego, bałam się, że jeśli nie będę czytała w skupieniu to pominę coś, co okaże się bardzo ważne. Poza tym brakowało mi akcji, przez co przebrnięcie przez początek było trudne i nudne.

          Przechodząc do plusów.. akcji nie było ale w połowie się rozkręciło! A ostatnie +/- 100 stron czytałam jak w transie. Nie mogłam się oderwać!
Podziwiam autora za wykreowanie tylu ciekawych i różnorodnych postaci. Mimo, że nie umiałam się w nich na początku odnaleźć, udało mi się wyczuć komu mam poświęcić najwięcej uwagi i kto w historii gra główne skrzypce.

          Autor pisze w lekki i przyjemny sposób. Potrafi rozkręcić napięcie na maxa. Pierwsza połowa książki wypadła kiepsko, za to druga nadrabia całość. Jestem niemal pewna, że "Dzikusy. Francuskie wesele" to przedsmak tego co autor naprawdę dla czytelników przygotował. W tej serii ukażą się jeszcze trzy książki (tom drugi premierę będzie miał 25/10/2017), dlatego z niecierpliwością na nie czekam.

          Muszę napisać również kilka słów o zakończeniu. Jak można coś takiego zrobić czytelnikowi? Myśląc o tym zakończeniu przyszło mi na myśl porównanie z serialami. Na pewno niejednokrotnie oglądaliście seriale, których odcinki kończyły się w najlepszym, najbardziej interesującym momencie. Tak właśnie jest z tą książką! Dlatego uważam, że najlepsze dopiero przede mną. Niezmiernie się cieszę, że czeka na mnie już drugi tom "Upiór nawiedził Europę", za który zabieram się od razu, bo inaczej ciekawość mnie zeżre :)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

"PŁYTKIE NACIĘCIE" KARIN SLAUGHTER

Postanowiłam w końcu przeczytać książki, które stanowczo za długo czekały na swoją kolej. Tym sposobem przeczytałam świetny thriller medyczny "Horyzont umysłu", "Hannibala" czy książkę której tytuł świetnie opisuje jej treść - "Jestem nudziarą". Kilka dni temu sięgnęłam również po "Płytkie nacięcie" Karin Slaughter. To jest pierwsza książka tej autorki jaką przeczytałam i z pewnością nie ostatnia, chociaż szybko po jej tytuły nie sięgnę. Po "Płytkim nacięciu" muszę odpocząć. Stanowczo za dużo kryminałów ostatnio czytałam. Ta książka przelała czarę goryczy. 


 Kobiety potrafią znęcać się nad dziećmi dużo bardziej sadystycznie niż mężczyźni. Moim zdaniem, bierze się to stąd, iż są przekonane, że wszystko ujdzie im na sucho. Bo nikt nie uwierzy, że potrafią skrzywdzić dziecko.

KARIN SLAUGHTER
"PŁYTKIE NACIĘCIE"
Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania 2013
Liczba stron 446



WYRZĄDZONE ZŁO POWRACA
ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ
Coś strasznego zaczyna się dziać w tym bezpiecznym dotąd miasteczku, a ofiarami potwornego zła stają się najbardziej bezbronni. Poćwiartowane zwłoki niemowlęcia w toalecie, trzynastolatka próbująca zabić rówieśnika, zdumiewające wyniki sekcji zwłok. Wkrótce niezwykle trudne dochodzenie komplikuje się jeszcze bardziej.
 
Całe ciało dziewczyny, a zwłaszcza jej przedramiona i nogi, było pokryte dziesiątkami drobnych nacięć. Nacięcia były w różnych stadiach gojenia, jednak niektóre musiały pochodzić zaledwie sprzed paru dni. 
-opis z książki


Śledztwo prowadzi Jeffrey Tolliver oraz Lena Adams. Lena ma za sobą bardzo traumatyczne przeżycia, po których nie potrafi stanąć na nogi. Momentami strasznie mnie irytowała. Sama nie wie czego chce, odrzuca pomoc, która bez wątpienia jest jej potrzebna. Patrząc na to co przeżyła nie ma się też czemu dziwić. Jednak Lena jest policjantką i wróciła do służby po bardzo ciężkich przeżyciach, więc powinna być w 100% "sprawna" zarówno fizycznie jak i psychicznie. 
Dużą rolę w śledztwie odgrywa lekarka Sara Linton, która jest byłą żoną Tollivera. To ona znalazła zwłoki nowo narodzonego dziecka w toalecie publicznej oraz zrobiła sekcje zwłok Jenny Weaver- dziewczynki, którą Jeffrey zastrzelił gdy ta chciała zabić swojego rówieśnika.

"Płytkie nacięcie" zaintrygowało mnie od pierwszej strony. Przyznam szczerze, że nie takiej fabuły się spodziewałam. Książka mnie wciągnęła od razu, ale nie umiałam przez nią szybko przebrnąć. Potrzebowałam "odpoczynku" by przetrawić wszystko co przeczytałam, z rozdziału na rozdział było mi coraz trudniej czytać, ponieważ informacje jakie zaczęły wychodzić na jaw były coraz bardziej obrzydliwe, straszne i przygnębiające. W książce jest poruszony bardzo trudny temat jakim jest wykorzystywanie bezbronnych dzieci. Targają mną straszne emocje gdy oglądam lub czytam jak dzieciom dzieje się krzywda. Nieważne czy jest to fikcja w książce lub filmie czy prawda w wiadomościach lub gazetach. Zawsze łamie mi się serce a moje wnerwienie osiąga apogeum. Chociaż "wnerwienie" w tym przypadku jest zbyt delikatnym słowem. Autorka świetnie przedstawiła co dzieje się z psychiką dzieci, które są wykorzystywane, jak bardzo rzutuje to na ich późniejsze życie oraz jak trudno jest im funkcjonować w normalnym życiu.
Zakończenie było.. zaskakujące. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam.
Tej książki na pewno długo nie zapomnę.


Czytając "Płytkie nacięcie" ogarniał mnie smutek a im bliżej końca tym było gorzej. Z pewnością nie jest to pozycja dla ludzi o słabych nerwach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie rzeczy dzieją się naprawdę, niejednokrotnie otwierał mi się nóż w kieszeni czytając tę książkę..
Czy polecam? Oczywiście! Jednak tylko miłośnikom kryminałów.
Jest to naprawdę świetny thriller psychologiczny niestety nie dla wszystkich.

Po tej lekturze zdecydowanie potrzebuje czegoś lekkiego.

Jeżeli wszystkie książki Karin Slaughter są tak samo dobre to czuję, że będzie to jedna z moich ulubionych autorek. 


(...) nie mogła pojąć zwyczaju wysyłania kwiatów do domu pogrzebowego, póki nie dotarło do niej, że kwiaty są pociechą dla żywych, bo pozwalają im utwierdzić się w przekonaniu, że na świecie wciąż trwa życie i oni też mają po co żyć.

instagram