Wszystko pod kontrolą | Ewelina Miśkiewicz

Czy my, kobiety, wyzbędziemy się wreszcie nieśmiałości, braku pewności siebie, skromności przekazywanych z pokolenia na pokolenie? W skrócie: tego koszmarnego pakietu kobiecych "cnót", które powodują, że nie wierzymy w siebie i swoje możliwości.

Wszystko pod kontrolą

Wszystko pod kontrolą

Ewelina Miśkiewicz
Wydawnictwo Czwarta Strona
Data wydania 24/02/2021
Liczba stron 328
Ocena 6/10

Są takie wyzwania, do których trzeba dojrzeć.
Karolina uwielbia swoją pracę i niezależność, którą ceni ponad wszystko. Wiadomość o ciąży sprawia jednak, że poukładany dotąd świat wymyka jej się z rąk. Kobieta czuje, że nie jest gotowa na to wyzwanie, i obawia się, że nie poradzi sobie z samotnym macierzyństwem. Na szczęście może liczyć na wsparcie przyjaciółek.
Nadzieję na lepsze jutro daje jej także niespodziewane spotkanie z dawnym znajomym. Łukasz urzeka ją wyrozumiałością i ciepłem, stopniowo przywracając wiarę w miłość. Na drodze rozwijającego się związku staje jednak jego nietypowa pasja.
Czy każda z nas jest stworzona do bycia mamą? Jak odnaleźć uczucia, które zdają się nie istnieć? A może miłość, którą nosimy w sobie, potrzebuje czasu i ciepła, aby rozkwitnąć na dobre?


    Ewelina Miśkiewicz jest autorką książek obyczajowych. Niedawno premierę miała jej nowa powieść pt. Wszystko pod kontrolą i z tej okazji przeprowadziłam z Panią Eweliną wywiad. Jeśli jeszcze nie miałaś_eś okazji zapoznać się z tym wywiadem, to bardzo Cię do tego zachęcam, bo odpowiedzi są bardzo interesujące. ☺

    Przejdźmy zatem do książki Wszystko pod kontrolą - to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Eweliny Miśkiewicz. Przeczytałam tę powieść dosyć szybko i z dużą przyjemnością, ale nie obyło się bez zgrzytów i to właśnie od nich zacznę. Ewelina Miśkiewicz poruszyła w tej historii wiele bardzo ważnych i trudnych tematów, ale niektóre z nich zostały potraktowane nieco po macoszemu. Wszystko działo się za szybko, co nie pozwalało mi się dobrze wczuć w historie bohaterek.

Wszystko pod kontrolą

    Główny wątek, czyli depresja poporodowa w połączeniu z trudami związanymi z samotnym macierzyństwem oraz brakiem instynktu macierzyńskiego został świetnie rozwinięty. Tak dobrze rozbudowany wątek głównej bohaterki to największa zaleta tej książki. Uczucia i myśli towarzyszące Karolinie są mi obce, na swojej macierzyńskiej drodze na szczęście tego nie doświadczyłam, ale sposób, w jaki zostało to wszystko przedstawione, pomógł mi się wczuć w sytuację głównej bohaterki i zrozumieć emocje nią targające. Często po porodzie skupiamy się na nowo narodzonemu dziecku, a zdecydowanie mniejszą uwagę zwracamy na świeżo upieczoną mamę, na jej samopoczucie, zwłaszcza to psychiczne, bo organizm po porodzie szybko się regeneruje, ale rysa na psychice może się powiększać... Większość z nas macierzyństwo kojarzy z radością, miłością i samymi pozytywnymi myślami i przeżyciami, tymczasem bardzo często macierzyństwo dla mam jest po prostu trudne, przeraża je, przerasta, smuci... A presja społeczeństwa na wyidealizowane rodzicielstwo często utrudnia kobietom poproszenie o pomoc. Dlatego tak ważne jest, by tego typu tematy - niewygodne i trudne - były w książkach poruszane, by uświadomić ludzi, że takie problemy naprawdę dotykają kobiety i być może dotknęły kogoś nam bliskiego, a my tego nie zauważyliśmy.

    Wszystko pod kontrolą to również powieść o pięknej przyjaźni. Przyjaciółki Karoliny są wręcz przeciwieństwem głównej bohaterki. Każda z kobiet charakteryzuje się innymi cechami, jednak różnice temperamentu nie wpływają na ich przyjaźń, wręcz przeciwnie! Umacniają ją. Przyjaciółki mogą na siebie liczyć, są dla siebie oparciem, a Karolina ma niebywałe szczęście, bo otacza ją grono oddanych przyjaciół i kochających rodziców.

    Oprócz powyższych wątków i tematów w tej powieści dużą rolę odgrywają wszystkie odcienie miłości. Zarówno te ciemne, wywołujące ból i cierpienie, jak i jasne, radosne, sprawiające, że w brzuchu fruwają motylki, a serce przepełnia dobro i zalewa je fala miłości.

    Podsumowując, Wszystko pod kontrolą to powieść, w której znajdziecie zarówno ciepłe, zabawne momenty jak i wątki przykre oraz uwierające. Niemniej jednak to wszystko zostało podane w lekkiej i przystępnej formie, dzięki czemu ciężkie tematy nie przytłaczają czytelnika, a pozwalają mu spojrzeć na trudne tematy z innej perspektywy, a jednocześnie dobrze się bawić podczas lektury.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.


📝 Wywiad z Eweliną Miśkiewicz

Ewelina Miśkiewicz jest absolwentką filologii polskiej ze specjalizacją krytyczno-literacką, która przez dłuższy czas była odzwierciedleniem jej największej pasji, czyli czytania i recenzowania książek. Wiele zmieniło się, kiedy postanowiła zostać pisarką. Odtąd nie wyobraża sobie życia bez tworzenia, dla którego inspiracji szuka w życiu oraz filmach i serialach, głównie obyczajowych (choć nie pogardza także dobrą sensacją). Lubi odpoczywać w trakcie długich spacerów nad morzem lub jeziorem, wszędzie tam, gdzie ma okazję trochę popływać. Jest wegetarianką i kocha zwierzęta. Obecnie posiada dwie kotki, ale w przyszłości chciałaby mieć również psa. Jej marzeniem jest zwiedzić Nowy Jork, którym zafascynowała się dzięki literaturze i filmom. Lubi smaczną kawę, najlepiej w towarzystwie dobrej lektury, w wygodnym fotelu i kotem na kolanach.

Wywiad z Eweliną Miśkiewicz

Magdalena Zeist: 
24 lutego była premiera Pani najnowszej powieści, zatytułowanej Wszystko pod kontrolą. Jakie emocje towarzyszą Pani w związku z tą premierą?

Ewelina Miśkiewicz: Bardzo się cieszę, że moja kolejna powieść trafiła w ręce Czytelniczek i Czytelników. Ale staram się nie popadać w nadmierną euforię, a już na pewno nie w samo zachwyt, bo nie chodzi mi jedynie o to, aby wydać książkę dla siebie, postawić na półce i cieszyć się, że jestem pisarką. Nie chodzi o dopieszczanie ego, czy coś w tym stylu. Pisząc, pragnę, aby książka znalazła Czytelnika, aby dała mu chwilę wytchnienia, sprawiła przyjemność, może zostawiła jakąś refleksję. To jest trudne, bo na rynku wydawniczym jest duża konkurencja, a tak naprawdę to jest w tym wszystkim najistotniejsze, pisanie ma sens, kiedy jest odbiorca. Dlatego oprócz radości z wydania kolejnej książki, czuję też lekką tremę, przed tym jak zostanie odebrana, czy się spodoba, czy Czytelniczki i Czytelnicy będą po nią sięgać.

Co zainspirowało Panią do napisania książki Wszystko pod kontrolą?

Najpierw była „Nagła zmiana planu”, która właściwie miała być pojedynczą książką, ale w Wydawnictwie Czwarta Strona ujrzano w niej potencjał na serię, więc naturalną konsekwencją było pisanie kolejnej części. Postanowiłam, że jej bohaterką będzie Karolina, która w „Nagłej zmianie planu” spodziewała się dziecka. Uznałam, że na ten moment akurat w jej życiu wydarza się coś, co ma potencjał fabularny. Ciąża w jej przypadku to ogromne wyzwanie, zdarzyła się niespodziewanie, ojciec dziecka nie jest zbytnią nią, ani dzieckiem zainteresowany, w dodatku Karolina ma mnóstwo wątpliwości, w tym kompletnie nie czuje emocjonalnej więzi z córeczką. I ona, wydawałoby się, że kobieta niezależna, posiadająca własne zdanie, czuje się momentami wobec tego bezradna. Ma też opory przed rozmową z kimkolwiek na temat swoich odczuć, bo przecież to nie do pomyślenia, aby matka nie potrafiła nawiązać więzi z własnym dzieckiem.

Tworząc bohaterów, wzoruje się Pani na znanych jej osobach?

Moje bohaterki to tak naprawdę efekt mieszania cech różnych osób z mojego życia, które są obecnie, które jedynie gdzieś się w nim przewinęły, prawdopodobnie też konsekwencja oglądania filmów i czytania książek. Bywa, że bohaterowie mają również moje cechy, czerpię ze swoich doświadczeń i
przeżyć. Ale to wszystko odbywa się nie do końca świadomie, gdy piszę, puszczam wodze fantazji, daję pracować swojej wyobraźni, a w niej pewnie mieści się przede wszystkim to, co sama gdzieś zapamiętałam, dostrzegłam. Prawdopodobnie też nigdy nie potrafiłabym odwzorować jakiegoś bohatera jeden do jednego z rzeczywistą postacią, bo zawsze byłoby to jedynie moje wyobrażenie o niej, bez względu na to, jak bardzo starałabym się być empatyczna, jak wiele rozmów bym z nią przeprowadziła. W fikcji literackiej zawsze coś jest przefiltrowane przez wyobraźnię autora. Chyba tylko w reportażu, w którym oddaje się głos innym ludziom, można przedstawić ich całkowicie autentycznie. Co nie oznacza, że nie próbuję tworzyć autentycznych bohaterów, staram się pisać tak, aby ich doświadczenia były jak najbardziej prawdziwe i aby inne osoby mogły się z nimi identyfikować, mając podobne doświadczenia i przeżycia.
Ewelina Miśkiewicz

Do tej pory napisała Pani dwie powieści obyczajowe. Planuje Pani spróbować swoich sił również w innych gatunkach?

Na ten moment jestem pochłonięta powieściami obyczajowymi i z nimi zamierzam łączyć swoją dalszą drogę. W tym gatunku podoba mi się to, że owszem, są zasady, które wyznaczają ramy gatunku, ale są znacznie bardziej elastyczne niż na przykład w przypadku kryminału, gdzie ważna jest zagadka, ciekawe i zaskakujące zakończenie, zbrodnia, ogólnie mówiąc, autor piszący kryminały musi się pewnych wyznaczników trzymać dość ściśle. Inaczej może napisać dobrą powieść, ale niekoniecznie trafiającą do kryminalnego czytelnika, który ma określone wymagania. Mnie zawsze bardziej interesowała warstwa obyczajowa i myślę, że właśnie powieść obyczajowa jest tym gatunkiem, w którym będę się odnajdywać, i który będę chciała tworzyć. Daje ona znacznie większą swobodę niż na przykład kryminał. A ja chyba jednak nie lubię się ograniczać.

Książki, jakiego autora bądź autorki lubi Pani najbardziej?

Kiedyś czytałam sporo kryminałów, a od jakiegoś czasu powieść obyczajowa jest tym gatunkiem, która wybieram także jako codzienną lekturę. Polubiłam się najbardziej z Jodi Picoult, która w każdej swojej powieści porusza również jakiś ważny społecznie temat. Generalnie częściej ostatnio sięgam po autorki kobiece, bo książki pisane przez kobiety okazują się mi bliższe. Lubię także Meg Wolitzer. Wciąż szukam nowych autorek, trochę żałując, że wcześniej nie szłam w tę stronę w swoich poszukiwaniach lekturowych. Kobiety piszą naprawdę dobre rzeczy. Trzeba je czytać!

Skąd czerpie Pani inspirację do tworzenia kolejnych historii?

Kiedyś myślałam, że aby pisać, trzeba dużo czytać. Tak powiedział mi ktoś, kto na co dzień zawodowo zajmuje się pracą z autorami. Tymczasem to tylko część prawdy, i wcale nie ta część najważniejsza. Oczywiście, trzeba czytać, ale aby tworzyć autentyczne opowieści, należy żyć nie tylko fikcyjnymi fabułami, dobrze, gdy osoba pisząca sama zna emocje, o których pisze, coś w życiu przeszła, przeżyła. To daje jej pewien bagaż, z którego może czerpać inspiracje. Owszem, nie wszystkiego da się również doświadczyć, nadmiar emocji bywa niszczący, ale pewne przeżycia budują w nas empatię, wrażliwość, a to także przydaje się przy tworzeniu historii. Staram się sięgać do własnych przeżyć, obserwacji, zasłyszanych opowieści, do wszystkiego, co najbliżej związane jest z prawdziwym życiem. A czytanie książek uczy mnie przede wszystkim jak te opowieści ubrać w formę.

Który książkowy bohater Pani książek jest jej szczególnie bliski?

Chyba nie mam swojego ulubionego bohatera, wszystkich w jakimś sensie darzę sympatią, nawet tych nie do końca pozytywnych, ale w końcu ktoś i taką rolę musi odegrać, aby inny bohater lub bohaterka mogli się zmienić.

Pracuje Pani obecnie nad kolejną powieścią?

Cały czas nad czymś pracuję, nawet jeśli robię sobie wolne, to i tak nie potrafię żyć bez pisania, choćby robienia notatek, pisania fragmentów powieści, a ostatnio na tak zwanym wolnym napisałam kilka tekstów piosenek. Zamierzam je wykorzystać w książce, o której ostatnio najintensywniej myślę, i która ma już kilka stron zapisanych. Jestem dużo do przodu jeśli chodzi o aktualne plany wydawnicze. Dopiero wyszła druga część serii „Babski wieczór”, a tekst trzeciej jest już w wydawnictwie na etapie prac redakcyjnych. Także na historię kolejnej przyjaciółki Czytelniczki i Czytelnicy nie będą długo czekać.

Jak wygląda Pani pisarska rutyna?

Piszę codziennie, ale odpoczywam w weekendy i różnego rodzaju święta. Najlepiej pisze mi się rano, ale czasami siadam do pisania po południu. Staram się trzymać tego schematu, wówczas pierwsza wersja książki jest gotowa po trzech miesiącach.

"Wszystko pod kontrolą" Eweliny Miśkiewicz

Czy pandemia była Pani sprzymierzeńcem, czy może wrogiem w tworzeniu nowych historii? Jak obecna sytuacja na świecie wpłynęła na Pani proces twórczy?

Gdy wybuchła pandemia akurat zaczęłam pisać nową książkę i to mi w pewnym sensie pomogło przetrzymać ten czas. Jak wszyscy czułam niepewność, również strach, niemal w jednej chwili świat, który znaliśmy, zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz może jesteśmy już z tym oswojeni, lęk zastąpiła frustracja, że to wszystko wciąż trwa, nadal nałożone mamy ograniczenia, ludzie różnie reagują, podważają autorytety medyczne, śmieją się z lęków innych, uważają, że zabiera się im wolność. To w pewnym sensie test, doświadczenie, które przede wszystkim wiele mówi o nas samych, reakcje, jakie mamy na tę sytuacją, przede wszystkim określają nas samych. Ja w tamtym czasie potrzebowałam jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś stałego, na co pandemia nie miałaby wpływu. Tym czymś było pisanie. Pracowałam nad książką w swoim tempie, tak jakby sytuacja na świecie się nie zmieniła.
Pandemia nie była ani wrogiem, ani sprzymierzeńcem, po prostu miałam coś, co w tej całej niepewności dawało mi poczucie stabilizacji i przewidywalności.

Na koniec puśćmy wodze fantazji i zapomnijmy na chwilę o sytuacji epidemicznej na świecie. Jeśli mogłaby się Pani za pięć minut znaleźć w dowolnym miejscu na świecie, to jaki byłby Pani cel podróży?

Pierwsza myśl: Nowy Jork. Zafascynowałam się tym miastem poprzez czytane książki i oglądane filmy. Ale na pewno nie chciałabym się tam znaleźć sama, lecz z jakąś bliską osobą, lub osobami. Miejsca bez ważnych dla nas osób, przeżyć, dobrych wspomnień, same w sobie bywają puste, są molochami bez duszy, nawet jeśli uważane są za najpiękniejsze miejsca na świecie. Pewnie dlatego, gdy gdzieś nam jest źle, czujemy, że dane miejsce nam nie odpowiada, wydaje się nam brzydkie, to nie do końca jest wina samego miejsca, lecz nas, którzy w danym miejscu nie mamy nikogo bliskiego i czujemy się samotni. Bo w końcu najważniejsi są ludzie i bliskość, jaką udaje się nam z nimi stworzyć.


Schronisko | Sam Lloyd

Mięśnie się rozluźniają i Elissa opada na dno, Tej ciemności nie należy się bać, trzeba ją zaakceptować - i dziewczynka właśnie to robi.


Schronisko

 

Droga, którą przeszłam | Agata Przybyłek

(...) jedyną stałą cechą przyszłości jest brak możliwości jej przewidzenia.

Droga, którą przeszłam

W jednej chwili | Suzanne Redfearn

Czy dobro jest prawdziwym dobrem tylko wtedy, gdy wymaga wyrzeczeń? Każdy może być hojny, kiedy jest bogaty. Każdy może być szczodry, gdy niczego mu nie brakuje.

Wybrańcy | Veronica Roth

 Sloan nie mogła ustać w miejscu. Wiedziona jakimś nakazem szła przez pomieszczenia w kierunku podwójnych drzwi. Paliło ją całe ciało, a im była bliżej, tym wyraźniej czuła zapach siarki, chemii i czegoś znajomego. Tak pachniały jej dłonie, kiedy przepływała przez nie magia.
Z pomocą artefaktu.
Igły Kościeja.

Wybrańcy

Wybrańcy

Veronica Roth
Tłumaczenie Miłosz Urban
Wydawnictwo Media Rodzina
Data wydania 13/01/2021
Ocena 8/10

Wybrańcy zaczynają się tym, czym inne powieści się kończą – zwycięstwem bohaterów nad potężnym przeciwnikiem. Piętnaście lat wcześniej piątka zwykłych nastolatków została wskazana proroctwem do walki z Mrocznym – potężnym bytem niosącym zniszczenie Ameryce. Mroczny zrównał z ziemią całe miasta i zamordował tysiące ludzi. Wybrańcy, bo takie miano zyskała piątka nastolatków, poświęcili wiele, by go pokonać. Po upadku Mrocznego świat wrócił do normalności… dla wszystkich poza nimi. Bo co można zrobić, jeśli jest się jednym z pięciu celebrytów, z wykształceniem obejmującym jedynie magiczne zniszczenie, kiedy nie ma już na nie zapotrzebowania? A może jednak jest?

    O twórczości Veronici Roth słyszałam wiele dobrego, jest to bowiem autorka serii Niezgodna, która na rynku wydawniczym narobiła niemałego zamieszania. Kilka lat temu nawet tę serię zekranizowano - oglądałam pierwszą część i podobała mi się, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po Wybrańców, najnowszą powieść Veronici Roth, mając nadzieję, że klimatem i ciekawą fabułą dorówna ona Niezgodnej.

    Magia w fantastyce to żadna nowość, odgrywa ona dużą rolę w wielu książkach, również w Wybrańcach, jednak sposób, w jaki została ona przedstawiona w tej powieści, po prostu mnie zachwycił! Niekontrolowane i niszczycielskie wybuchy magicznej mocy, magiczne koncentratory nadgarstkowe, naoczne, nauszne, nagardłowe... No rewelacja! Doceniam takie innowacyjne pomysły, które sprawiają, że wykorzystane już w innych książkach elementy fabuły, przedstawione są w odmienny, ciekawszy sposób.

Ci, którzy pragną nieśmiertelności, niewiele o niej wiedzą. (...) Przez pierwsze dwieście lat to rzeczywiście wspaniałe i wciągające. (...) Ale z czasem wszystko traci sens i ma coraz mniejsze znaczenie. Życie, naród, cały wszechświat - ich sukcesy, ich porażki, ich żałosne pragnienie władzy... zawsze to samo, niezależnie od tego, dokąd się udawałem i niezależnie od tego, co robiłem. (...) Jestem już zmęczony.

    Historia przedstawiona na kartach tej powieści nie byłaby tak dobra, gdyby nie bohaterowie, wzbudzający wiele skrajnych emocji. Wielokrotnie powtarzałam, że lubię bohaterów, którzy podejmują decyzje dalekie od moich oczekiwaniach, którzy mierzą się z konsekwencjami swoich działań, których ja zapewne nigdy bym nie doświadczyła, bo z jakiegoś powodu, postąpiłabym inaczej. Takie postaci bardzo cenię, bo to głównie one sprawiają, że powieść zapada głęboko w pamięci czytelnika. Najbardziej polubiłam Sloan, która swoim podejściem do życia, szczerością, otwartością w wyrażaniu swoich uczuć, wieloma wadami, ale również zaletami i taką prawdziwą niedoskonałością po prostu mnie kupiła. Właśnie takie bohaterki w książkach lubię najbardziej!

    Ogromną uwagę zwracam na poruszane w książkach problemy, które mogą spotkać każdego z nas, bądź dotknąć kogoś z naszego najbliższego otoczenia. Doceniam, gdy pod osłoną lekkości autorzy przemycają istotne tematy. Veronica Roth zwróciła wzrok czytelnika w stronę PTSD - Zespołu stresu pourazowego. To naprawdę niesamowite, że w nafaszerowanej akcją powieści fantastycznej, skierowanej w głównej mierze do młodzieży, można znaleźć istotne tematy, o których mówi się stanowczo za rzadko.

Wybrańcy

    Ta książka wciągnęła mnie od samego początku, jednak pierwsza część w porównaniu do kolejnych (cała powieść podzielona jest na trzy części) jest raczej spokojna, co po przeczytaniu całości, doceniam. Autorka wspięła się na wyżyny kreatywności, stworzyła niesamowity świat (ależ ta okładka pasuje do fabuły!), więc to był idealny czas, by się oswoić z nowo poznanymi bohaterami i odnaleźć w wyjątkowym świecie. Później nie byłoby na to czasu, bo akcja pędziła na łeb na szyję, sprawiając, że nie potrafiłam tej książki odłożyć. Pojawiło się też kilka zwrotów akcji, przez które moje oczy po prostu wyszły z orbit.

    Uwielbiam dbałość o szczegóły, która cechuje Wydawnictwo Media Rodzina. Każda ich książka jest zawsze dopracowana, w każdym, nawet najmniejszym stopniu. Nie mogło być inaczej z Wybrańcami - okładka oprócz tego, że świetnie oddaje klimat powieści, pięknie prezentuje się na żywo, czego nie odda w pełni chyba żadne zdjęcie. Ponadto w środku oprócz standardowej powieści, znajdziemy również artykuły, czy dodatki do akt. Te dodatki ładnie prezentują się wizualnie, ale również urozmaicają lekturę.
    
    Najnowsza książka Veronici Roth wyróżnia się ciekawym i oryginalnym pomysłem na fabułę. Jeśli lubisz powieści, w których występuje walka dobra ze złem, okraszone magią, pełne akcji, z elementami sci-fi to Wybrańcy koniecznie powinni trafić w Twoje ręce. ☺


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.


instagram