📚 12 KSIĄŻEK KTÓRE MUSZĘ PRZECZYTAĆ W 2018 ROKU 📚

Super jest być recenzentem, fajnie jest współpracować z wydawnictwami. Jednak ze mną jest tak, że jak mam książki od wydawnictw, to chce je najpierw przeczytać i zrecenzować, a dopiero potem zabrać się za "swoje" książki. Staram się, i do tej pory dobrze mi to wychodzi, nie umawiać się na żadne terminy odnośnie dodawania recenzji. Nie mam zamiaru czytać na czas i gonić za terminami. Nie chce by czytanie było dla mnie przykrym obowiązkiem, czytanie ma mi sprawiać przyjemność. Jednak jak wspomniałam wyżej zawsze chce najpierw wywiązać się z współprac, a dopiero potem czytać książki, które sama sobie kupiłam. Dlatego powstał ten post. Obiecałam sobie, że w tym roku przeczytam minimum dwanaście pozycji, które kupiłam lub dostałam w prezencie. Minimum jedna na miesiąc. To co, zaczynamy?



STYCZEŃ
"November 9" Colleen Hoover
Tę książkę kupiłam z polecenia Weroniki z ver.reads i jestem jej bardzo ciekawa. Do tej pory przeczytałam "Maybe Someday" tej autorki i byłam pod wielkim rażeniem! Jeśli chodzi o "November 9" to zostało mi jakieś 50 stron do końca i.. bardzo mi się podoba! 



 LUTY
"Nocny film" Marisha Pessl
Tę książkę miałam w planach kupić już dawno, głównie ze względu na to, że Paula z Rude recenzuje objęła tę pozycję patronatem. Jak wielka była moja radość, gdy otworzyłam paczkę od Pauli, a w niej był właśnie "Nocny film"! Także w lutym zabieram się za tę książkę i mam nadzieję, że będę nią zachwycona ☺

MARZEC
"Promyczek" Kim Holden
Tę książkę zna pewnie każdy. Opinie na jej temat są pochlebne, chociaż "pochlebne" to chyba za mało powiedziane :) Osobiście nie spotkałam się jeszcze z negatywnymi opiniami na temat "Promyczka", dlatego postanowiłam ją jak najszybciej przeczytać. Marzec to idealny miesiąc 💖

KWIECIEŃ
"Kasacja" Remigiusz Mróz
Mam wrażenie, że wszyscy oprócz mnie czytali już książki Remigiusza Mroza. Serię z Chyłką widzę wyjątkowo często na instagramie. Jestem bardzo ciekawa tej pozycji i tego, czy Remigiusz Mróz pisze rzeczywiście tak świetne książki.

MAJ
"Kaznodzieja" Camilla Lackberg
W zeszłym roku przeczytałam pierwszą część sagi z Fjällbace. "Księżniczka z lodu" podobała mi się, więc koniecznie muszę przeczytać kolejne książki z tej sagi.

CZERWIEC
"Skalpel" Tess Gerritsen
Kto by nie znał Tess Gerritsen? Czytałam już kilka książek tej autorki, a te z serii Rizzoli/Isles czytałam nie po kolei i oczywiście nie wszystkie. Dlatego postanowiłam przeczytać tę serię po kolei, dwie pierwsze części już za mną. W tym roku czas na kolejną.

LIPIEC
"Tylko Cross" Sylvia Day
Uwielbiam serię "Dotyk Crossa". Fabuła bardzo podobna do "Greya", jednak styl autorki jest zupełnie inny, a bohaterowie nie są irytujący. Do tej pory przeczytałam cztery części "Crossa" i została mi ostatnia, piąta do przeczytania.

SIERPIEŃ
"Ogród małych kroków" Abbi Waxman
Tę książkę dostałam w prezencie od Natalii z prostymisłowami.com. Natalii bardzo się podobała, więc mam nadzieję, że i mi przypadnie do gustu. Okładka jest przepiękna!

WRZESIEŃ
"Klątwa przeznaczenia" Małgorzata Suchar, Sylwia Dubielecka
O tej książce swego czasu było głośno na instagramie. Dużo osób ją bardzo chwali. Czy słusznie? To się okaże :) Przeraża mnie ilość stron i drobny druk, ale mam nadzieję, że przebrnę przez nią szybko i że mi się spodoba.

PAŹDZIERNIK
"Światło, które utraciliśmy" Jill Sontapolo
Przyznam szczerze, że nawet nie wiem o czym jest ta książka. Rzadko czytam opisy, które znajdują się na okładce, bo nie chce wiedzieć zbyt dużo szczegółów z fabuły. Tę pozycję kupiłam ze względu na okładkę, która kilkakrotnie rzuciła mi się w oczy na instagramie.

LISTOPAD
"Rany kamieni" Simon Beckett
Książki "Chemia śmierci" jak i "Zapisane w kościach" tego autora mnie zachwyciły. Serię z Doktorem Hunterem uważam za jedną z lepszych, dlatego koniecznie muszę przeczytać kolejną część.

GRUDZIEŃ
"Zimowe serca" Belinda Jones
Tę książkę wygrałam u Weroniki z ver.reads. Grudzień wydaje mi się miesiącem odpowiednim do sięgnięcia po tę pozycję.

Czytaliście którąś z wyżej wymienionych pozycji? Podobała Wam się? A może w planach macie przeczytanie któreś z książek wymienionych przeze mnie?
Dajcie znać w komentarzach! :)

Te pytanie kieruje głównie do recenzentów, blogerów- czy Wy również stawiacie najpierw na książki, które dostaliście od wydawnictw (oczywiście mam na myśli te, które sami sobie wybraliście a nie o książki- "niespodzianki" od wydawnictw)?

"DZIEWCZYNY W WODZIE" VICTORIA JENKINS

"Uczciwość to dobra rzecz, zbytnia uczciwość może być fatalna."

NAJWIĘKSZE KSIĄŻKOWE ZASKOCZENIE I ROZCZAROWANIE 2017 ROKU WEDŁUG BLOGEREK

Postanowiłam kilku blogerkom zaproponować stworzenie wspólnego wpisu, w którym każda z nas opowie krótko o najlepszej i najgorszej książce przeczytanej w 2017.
To co, zaczynamy?


Dominka z Domson czyta
          W 2017 roku przeczytałam sporo książek i jak to zawsze bywa, trafiały się te lepsze i
te gorsze. Ale jakie było moje największe rozczarowanie, a jakie największe zaskoczenie?
Zacznę może od rozczarowania, żeby te lepsze zostawić na koniec. W ubiegłym roku
najbardziej zawiodłam się na książce Cecelii Ahern „Lirogon”. Na ogół uwielbiam książki tej
autorki, jednak ta nie skradła mojego serca. Było chaotycznie, a przeskoki w narracji
sprawiały, że gubiłam się w trakcie czytania. Książka ta nie wniosła nic do mojego życia, ani
nie skłoniła mnie do głębszych refleksji. W dodatku jej treść szybko wyparowała z mojej
głowy. Dlatego to właśnie na niej najbardziej się zawiodłam.
          O ile z wcześniejszym wyborem nie miałam problemu, to z wyborem tej jednej,
najlepszej książki miałam nie lada wyzwanie. W końcu mój wybór padł na „Bestia. Dlaczego
zło nas fascynuje?” autorstwa Borwina Bandelowa. Właśnie ta pozycja pokazała mi, że
książki naukowe nie muszą być nudne, a ich czytanie może stać się przyjemnością. Tematyka
jest bardzo interesująca, odnosi się do zaburzeń osobowości, które poparte są przykładami z
życia. Bandelow zgłębia ludzką psychikę i pomaga czytelnikowi ją zrozumieć. Wszystko
opisane jest w prosty sposób, tak, że nawet laik zrozumie co autor miał na myśli. Ta książka
jest idealnym odzwierciedleniem łączenia przyjemnego z pożytecznym i dlatego z czystym sumieniem wybrałam ją jako najlepszą książkę przeczytaną w 2017 roku.


Monia z SiemaMoniaCzyta
Najgorsza książka jaką przeczytałam w 2017 roku? Zdecydowanie „Tysiąc pocałunków” Tillie Cole. Ta książka była po prostu do granic możliwości nierzeczywista. Do końca miałam nadzieję, że może chociaż zakończenie jakoś to wszystko uratuje, ale im dalej tym gorzej, a zakończenie okazało się apogeum nierealności tej książki. Wiem, że bardzo dużo osób lubi tę książkę, ale dla mnie ona może byłaby całkiem fajna, gdyby ktoś powiedział mi, że to książka fantastyczna. Miałam duży problem z wyborem najlepszej (jednej!) książki, jaką w zeszłym roku przeczytałam, jednak zwyciężyła moja miłość do książek z motywem wojennym. „Czerń i purpura” Wojciecha Dutki. Historia głównych bohaterów oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, a cała ta wojenna, obozowa otoczka opisana jest w tak prawdziwy, wyrazisty, czasem nawet drastyczny sposób co sprawia, że ta powieść łamie serce. Nie jest to kolejna historia wielkiej miłości, która w cudowny sposób pokonuje wszystkie przeciwności, nawet wojnę. Ta historia jest po prostu prawdziwa i pokazuje coś dokładnie innego – jak wielki wpływ na wszystko ma wojna, która jest w stanie zabijać nie tylko ludzi, ale też uczucia.


          Książka na której się zawiodłam- "Francuzki nie sypiają same" Jamie Cat Callan.
Miałam nadzieję na solidną garść porad, jak to na poradnik przystało. Jednak bardzo się zawiodłam.
W książce nie było nawet odpowiedzi na pytanie, które nasuwa się po tytule: dlaczego Francuzki nie
sypiają same? Zapowiadało się całkiem dobrze: francuska babka zawsze nosząca pończochy i buty na
obcasie. Babcia umiera, a Jamie wyjeżdża z przyjaciółką do Francji, żeby poznać tajemnice uwodzenia. Może i te "porady" byłyby znaczące i przydatne, gdyby nie fakt, że autorka zestawia to z
zapracowanymi amerykańskimi kobietami "feministkami". Oczywiście są też pozytywy, np. sporo
przepisów na lekkie i smaczne potrawy (a wiadomo, że przez żołądek do serca), noszenie seksownej
bielizny (z doświadczenia wiem, że nawet założona pod codzienne ubranie dodaje nam pewności
siebie) i oczywiście szpilki i dobrane do nich odpowiednie ubranie. Ale nic poza tym.
          Książka, którą jestem zachwycona – „Zatrzymać dzień – Prawdziwa historia” Wioletta Szczepańska, Ireneusz Słupski.
Sama nie wiem od czego zacząć. Takiej książki nie przeczytałam NIGDY. Wiola – mama Kubusia –
przesłała tą książkę do kilku wydawnictw, ale żadne nie chciało podjąć się druku. I bardzo dobrze!
Korekta, skład, łamanie i te wszystkie wydawnicze zamęty zniekształciłyby całą historię. Historię
pisaną łzami, szczęściem, chwilami załamania, nadzieją i miłością. Tak wzruszającej i prawdziwej
książki nie spotyka się na co dzień. Jak książka trafiła w moje ręce? Przez przypadek ujrzałam ją na
Instastory jednej z bookstagramowych mam. Wtedy przypomniałam sobie o Kubie i całej akcji
zbierania dla niego pieniędzy. Pochodzę z małej podkarpackiej wioski, niedaleko Rzeszowa. A to
właśnie w Rzeszowie rozgrywa się część historii. Kiedy było głośno o Kubie na całym podkarpaciu, ja właśnie kończyłam studia i pamiętam plakaty rozwieszone na mieście, mnóstwo postów u znajomych na FB. To był jakiś totalny szał! Dlatego, gdy zobaczyłam książkę na IG natychmiast weszłam na stronę, żeby ją zamówić. Wchodzę tam i czytam, a moje oczy robią się coraz większe: Jak to? Zamawiam książkę i płacę dopiero po przeczytaniu? I do tego tak tania przesyłka zagranicę? Teraz, gdy jestem już po lekturze rozumiem, DLACZEGO!

Anielka z Zaczytana Anielka
Jako iż czytam same romanse, dzisiaj chciałabym Wam napisać o najlepszym i najgorszym romansie roku 2017 według mnie. Gdy Magda poprosiła mnie, o wskazanie najlepszej i najgorszej książki roku 2017 od razu wiedziałam, że nie będzie to łatwe zadanie. W moim zestawieniu znajdziecie najgorszy i najlepszy romans minionego roku dlatego, że czytuję książki właśnie z tego gatunku. Najlepsza książka, o jakiej Wam powiem to „King” - T.M. Frazier a ta najgorsza to niestety „Gwiazdor” duetu Laurelin Paige oraz Sierra Simone, na której niestety się zawiodłam.
KING - T.M. FRAZIER
T.M. Frazier to kolejna autorka, która debiutuje na polskim rynku. Ten debiut okazał się jak najbardziej udany. „King” to nie jest kolejny oklepany, schematyczny romans. W tej lekturze znajdziecie wiele tajemnic i emocji. W książce znajdziecie też delikatny wątek kryminalny dzięki przeszłości Kinga. Autorka umie przyciągnąć nasze zainteresowanie. Historia jest lekka i wciągająca, a zarazem ciekawa i nie można się od niej oderwać. Jedno jest pewnie. Ten romans nie skończy się, tak jak myślicie! Ja już nie mogę doczekać się kontynuacji, bo autorka zakończyła książkę w takim momencie, że od razu chciałoby się sięgnąć po drugi tom, który na szczęście swoją premierę będzie miał już w lutym.
GWIAZDOR - LAURELIN PAIGE, SIERRA SIMONE
Giazdor” to jak dla mnie książka bezbarwna i pozbawiona emocji oraz uczuć. Akcja kręci się wokół kręcenia filmów pornograficznych a uczucia głównych bohaterów to naprawdę poboczny temat. Zakochują się w sobie i koniec. Nie mogłam się odnaleźć w tej książce i niestety autorki nie przekonały mnie do niej. Ta historia to super lekki schematyczny romans. Nie znajdziemy w niej nic innego niż w standardowych romansach.
Przyznam szczerze, że sięgnęłam po  książkę głównie ze względu na nazwisko Paige na okładce, zainteresował mnie również trochę opis książki. Uwielbiam książki tej autorki, dlatego wiedziałam, że muszę przeczytać również tą. Nie spotkałam się jeszcze z taką profesją u głównego bohatera jak gwiazda porno". Niestety zawiodłam się na tej książce. Jeśli sądzicie, że pod nazwiskiem Paige kryje się świetna książka, to niestety możecie się zawieźć.

Weronika z Ver.reads
          Najgorsza książka 2017? „Ostatnia szansa” Samathy Young. To było moje drugie podejście do książek tej autorki, z pewnością ostatnie. W tym przypadku styl Young, jak i sam pomysł na fabułę był zbyt banalny, do bólu przewidywalny. Sceny erotyczne, które w zamyśle miały budzić emocje, tak naprawdę sprawiały, że w pewnym momencie sama nie wiedziałam, czy jestem bardziej zażenowana czy rozbawiona. Kilka razy zdarzyło mi się parsknąć śmiechem, więc raczej to drugie – zdecydowanie odradzam.
          Najlepsza książka 2017? Zdecydowanie „Pamiętnik Księżniczki” Carrie Fisher. Gdyby ktoś rok temu powiedziałby mi, że wybiorę autobiografię, zapewne popukałabym się w czoło, ja takich książek zwyczajnie nie czytałam. Bezkompromisowa, szczera, poruszająca - taka właśnie jest ta pozycja. To autentyczna, słodko-gorzka historia kobiety, która w ironiczny sposób odsłania samą siebie. Swoje sukcesy, niepowodzenia, zarówno te związane z jej karierą, jak i (a może i głównie) z życiem prywatnym.


         Największym pozytywnym zaskoczeniem 2017 roku były dla mnie nie tyle poszczególne książki, co ich autorzy. Mam tu na myśli dwóch polskich pisarzy, a mianowicie Remigiusza Mroza i Thomasa Arnolda. Nie znałam wcześniej Remigiusza Mroza, dopóki nie założyłam bookstagrama, na którym w owym czasie ten autor królował. Nie rozumiałam w pełni jego fenomenu, dopóki nie przeczytałam serii o adwokat Joannie Chyłce. Wtedy całkowicie przepadłam. Przeniosłam się do świata prawniczego Warszawy na ulicę Domaniewską i z każdą kolejną częścią zatapiałam się w przygody pani adwokat i jej aplikanta „Zordona”. Ostry język pani mecenas oraz styl bycia Zordona sprawiają, że tej pary nie da się nie lubić. Bardzo podoba mi się styl pisania Mroza i akcja, która trzyma w napięciu do samego końca. Nigdy jeszcze nie udało mi się odgadnąć zagadki stawianej czytelnikom przez autora. Kolejnym pisarzem, który zapadł mi w tamtym roku w pamięć, jest Thomas Arnold. Pisze on równie świetne książki co Remigiusz Mróz, tylko w przeciwieństwie do niego, nie jest tak popularny i doceniany. Szkoda, ponieważ jego „Horyzont umysłu” zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, jakiego już dawno żadnej książce się nie udało. Powieść ta miała bardzo dużo zwrotów akcji, które ciągle komplikowały rozwiązanie zagadki, ale w taki sposób, że człowiek jeszcze bardziej wciągał się w czytanie i nie mógł od niego oderwać. Przewija się w niej wiele wątków, ale książka jest tak skonstruowana, że nie da się w nich pogubić. Główny bohater David Ross jest dość specyficzną postacią, ale również po prostu nie da się go nie lubić. Musiałam czasami odkładać tę książkę na bok i odpocząć od niej, ponieważ bardzo działała na moją psychikę. Udało mi się przeczytać do tej pory dwie pozycje tego autora, ale myślę, że z czasem przeczytam wszystkie jego książki. Mam nadzieje, że wkrótce zostanie on zauważony i doceniony w taki sposób, na jaki zasługuje.

           Jeśli chodzi zaś o literackie rozczarowania 2017 roku, to na to miano zasłużyły według mnie dwie pozycje, którymi teraz pewnie zadziwię niektórych czytelników. Pierwszy tytuł to „Buntowaniczka z pustyni” A. Hamilton, a drugi to „Dziewczyna z Brooklynu” G. Musso. Nie znajdziecie opinii na ich temat na moim blogu, ponieważ nie byłam w stanie przebrnąć przez te książki do końca. Byłam tym bardzo zdziwiona, że pomimo tak dobrych opinii krążących o nich w sieci, nie potrafiły mnie wciągnąć. W pewnym momencie zmuszałam się do ich przeczytania, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego też odłożyłam je na bok, żeby być może kiedyś jeszcze do nich powrócić. Dlatego dwie wspomniane przeze mnie pozycje to dla mnie niestety wielkie rozczarowanie minionego roku.

         Wiedziałam już od samego początku, gdy Magda zapytała mnie o najlepszą i najgorszą
książkę przeczytaną w 2017 roku, że wybór tylko jednego tytułu będzie bardzo trudny – szczególnie w przypadku pozycji, którą mogłabym uznać za hit zeszłego roku. Po wielu godzinach namysłu wreszcie wybrałam i na podium książek pochłoniętych przeze mnie w zeszłym roku umieściłam „Brunatną kołysankę” Anny MalinowskiejDlaczego akurat ten konkretny tytuł? Po pierwsze książka porusza temat polskich dzieci poddanych germanizacji, a o tym powinno się mówić częściej i głośniej, ze względu na samą pamięć o ludziach, być może nawet naszych dziadkach i babciach, którzy przeżyli w swoim życiu coś tak strasznego – warto poznać i zgłębić ich historię. Dowiemy się z tej książki jak wyglądało „porywanie” polskich dzieci, jakie dzieci z chęcią pozyskiwano, czym były ośrodki Lebensbornu i jaką rolę w tym wszystkim odegrał Roman Hrabar. Po drugie, mimo że nie jest łatwą i lekką pozycją to styl i forma w jakiej została napisana ułatwiają jej odbiór i czyta się ją z dużym zainteresowaniem. Ja cały czas mam jej treść w głowie, cały czas wracam do niej oraz jej bohaterów pamięcią. „Brunatna kołysanka” to wartościowa książka.
          Przejdźmy do mniej miłego akcentu, czyli książki, którą z całą pewnością nikomu nie poleciłabym, a jest nią „Na linii świata” Manueli Gretkowskiej. Niestety jest to lektura, która jako pierwsza w moim dotychczasowym życiu zwyczajnie pokonała mnie i nie doczytałam jej do końca. Jest to mieszanka słabej i niesmacznej erotyki z jeszcze słabszym thrillerem, który thrillerem jest tylko z nazwy oraz sci-fi, do którego całe szczęście już nie dobrnęłam. Nie przemówiła do mnie ani treść, ani styl autorki i niestety uznaję tę książkę, bez chwili wahania, za najgorszą w 2017 roku.


          Bardzo długo się zastanawiałam, którą książkę ocenić jako najlepszą przeczytaną w 2017, bo wiele było naprawdę mocnych. Jeśli jednak mam wybrać jedną to myślę, że był to „Nocny film” Marishy Pessl. Ta książka to świetne połączenie kryminału i horroru. Autorka bardzo fajnie prowadziła fabułę – książka zawiera mnóstwo nieoczywistych zwrotów akcji i z napięciem wyczekiwałam dalszych wydarzeń. Ta historia tak wciąga, że nawet nie miałam pojęcia, kiedy przeczytałam te prawie 800 stron. Do tego pojawia się tu również wątek okultyzmu, który sprawia, że cała historia jest jeszcze bardziej mroczna i tajemnicza, a całość mocno oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Kolejną zaletą tej książki są licznie umieszczone pomiędzy tekstem zdjęcia, artykuły i notatki, a dzięki temu odniosłam wrażenie, że całość jest jeszcze bardziej wiarygodna, a także miałam poczucie uczestniczenia w śledztwie razem z bohaterami.
          Natomiast moim rozczarowaniem roku 2017 jest „Głód” Grahama Mastertona. Nazwisko tego autora zna chyba każdy i spotkałam się z tyloma pochlebnymi opiniami, że w ubiegłym roku postanowiłam zmienić to, że nie znam jeszcze jego twórczości. Sięgnęłam więc po pozycję, która akurat miała wtedy swoją premierę, ale przede wszystkim zaciekawił mnie jej opis. Apokaliptyczna wizja USA brzmiała wtedy dla mnie świetnie. Jednak moim zdaniem fabuła została mocno niedopracowana, bo jest w niej parę błędów logicznych (np. skoro zarazą została dotknięta pszenica, owoce i warzywa to dlaczego nikt nie wpadł na to, żeby iść łowić ryby?) I kolejną mocno rażącą rzeczą były dla mnie okropne sceny seksu, które były wręcz
niesmaczne, wulgarne. Było ich moim zdaniem zdecydowanie za dużo i wydało mi się to mocno przesadzone. Jednak to nie tak, że ta książka ma same wady, bo np. autor świetnie przedstawił zachowanie ludzi, którzy w obliczu paniki przestają myśleć logicznie i zachowują się jak dzikie zwierzęta, a także nie zabraknie tu wielu krwawych i brutalnych scen, które miłośnikom gatunku przypadną do gustu. Ta książka to jednak moje rozczarowanie roku, ponieważ o twórczości Mastertona słyszałam mnóstwo pochwał i moje oczekiwania względem tej książki były wysokie, a tymczasem moim zdaniem to bardzo słaba pozycja.



Angelika z BookMeHard
          Rok 2017 był dla mnie rokiem pod znakiem fantasy. Mimo to między tytułami z piekła rodem jak "Ja, diablica", przewijały się również te książki, które opisywały bardziej realne wydarzenia. Zacznę od pozycji, która najbardziej mnie rozczarowała. Był to "Początek wszystkiego" - Robyn Schneider. Według mnie była to przewidywalna historia, w której bohaterowie zostali ograbieni z osobowości.Czytało mi się ją, jak przepis na ciasto, nie wywoływała we mnie żadnych emocji, a przez to czytanie mnie męczyło, zamiast relaksować.
           Natomiast książka, na której wspomnienie przechodzi mnie dreszcz ekscytacji, to moje tegoroczne odkrycie: "Tajemnica diabelskiego kręgu" Anny Kańtoch, młodzieżówka, przy której włos jeży się na głowie. Autorka zabrała mnie do świata, który budził grozę i niepokój. Bohaterzy to w większości młodzież i dzieci.W połączeniu z dużą dawką paranormalnych zjawisk, które przewijały się przez fabułę, efekt był paraliżujący. Drugi tom tej serii "Tajemnica nawiedzonego lasu", również trzyma poziom, dlatego z czystym sumieniem mogę Wam polecić obie te książki

I na koniec ja- maobmaze
          W 2017 roku przeczytałam bardzo dużo świetnych książek, ale jedna była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że "Horyzont umysłu" Thomasa Arnolda okaże się tak świetną książką! Ta pozycja wciąga od pierwszej strony, jest nieprzewidywalna i zaskakująca. Pojawia się bardzo dużo wątków, które na koniec zgrabnie łączą się w jedną całość. Żadna postać w książce nie pojawiła się przez przypadek, każda w większym lub mniejszym stopniu jest powiązana ze sprawą. Niejednokrotnie miałam mętlik w głowie czytając tę książkę. Myliła mi się fikcja z rzeczywistością. Gdy myślałam już, że dany wątek rozwiązałam bez najmniejszego problemu, pojawiał się zwrot akcji powalający moją teorię na łeb, na szyję. W tej książce nic nie da się przewidzieć!
          Jeśli chodzi o największe rozczarowanie ubiegłego roku, to bez wątpienia była to książka "Obietnica mroku" Maxime Chattam'a. Pewnie wynika to z faktu, że przed przystąpieniem do lektury przejrzałam opinie na temat tej książki, które w większości były bardzo dobre. "Obietnica mroku" miała być pozycją bardzo brutalną, obrzydliwą i odpychającą. Chyba za dużo naczytałam się tego typu książek, by też tak sądzić. Moja ciekawość słabła z kolejnymi rozdziałami, zakończenie do tych bardzo zaskakujących również nie należało.


A jakie książki były dla Was wielkim zaskoczeniem i rozczarowaniem ubiegłego roku?
Dajcie znać w komentarzach :)

"ANGARA, CÓRKA BAJKAŁA" IRINA JERTACHANOWA, OLGA JERTACHANOVA

"Angara, córka Bajkała"
Irina Jertachanowa, Olga Jertachanowa

"SEKRETY ZWIERZĄT. ZŁAP TROP I PODĄŻAJ ZA ŚLADAMI" FLEUR DAUGEY

"Kiedy człowiek chce zabić tygrysa, nazywa swój czyn sportem.
Kiedy tygrys chce zabić człowieka, człowiek uważa to za dzikość i okrucieństwo."

"Sekrety zwierząt. Złap trop i podążaj za śladem"
Fleur Daugey
Wydawnictwo Literackie
Data wydania 26/10/2017
Liczba stron 140

"Sekrety zwierząt" to zbiór ponad 300 anegdot, historyjek i przypowieści. Dzięki którym możemy poznać wiele ciekawostek z życia zwierząt. Wszystko jest zawarte w pięknym wydaniu- twarda oprawa, piękna okładka i liczne ilustracje.

          Ta książka to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników przyrody i zwierząt. Można się z niej dowiedzieć wielu rzeczy, o których wcześniej nie miało się pojęcia. Krótka forma ciekawostek sprawia, że czytelnik nie ma czasu na nudę. Zdecydowanym plusem jest brak długich, nudnych opisów. W tej pozycji nie brakuje również wierszy czy legend.

           Spodobał mi się cykl "who is who" w którym autorka pokazuje różnice między bardzo podobnymi do siebie zwierzętami i podpowiada jak je odróżnić. Umiecie odróżnić zająca od królika? Kałamarnicę od ośmiornicy? A delfina od morświna? Po przeczytaniu tej książki nie będziecie mieli z tym problemu. Na końcu książki znajduje się indeks dzięki któremu w łatwy i szybki sposób można odnaleźć ciekawostkę na temat danego zwierzęcia.

           Wiecie ile ton meduz zjadają rocznie Japończycy? Wiecie ile lat może żyć złota rybka? Jak myślicie, czy leniwce są leniwe? Wiecie ile lat tarantula może przeżyć bez jedzenia? Wiecie jakie zwierzę jest najbardziej niebezpieczne dla człowieka? A teraz to co mnie najbardziej zaskoczyło- wiecie jaki kształt mają kupy wombatów? Nie? A zaciekawiłam Was chociaż trochę? Jeśli tak to koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję. Po przeczytaniu jej poznacie odpowiedzi na powyższe pytania oraz dowiecie o wiele, wiele więcej.

            "Sekrety zwierząt" to książka przy której świetnie będą się bawić zarówno dorośli czytelnicy jak i ci młodsi. Książka jest niewielka objętościowo, bo ma zaledwie 140 stron. Najbardziej spodobało mi się to, że autorka nie rozwodziła się zbyt długo nad jednym gatunkiem. W tej pozycji znajdziecie masę króciutkich, ale jakże ciekawych informacji o zwierzętach.
Wkrótce Dzień Babci i Dziadka, jeśli Wasi dziadkowie lubią chociaż trochę książki i ciekawostki to ta pozycja będzie dla nich idealna. Macie moje słowo :)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

W DOMU | HARLAN COBEN [PRZEDPREMIEROWO]

"Jeśli chcesz zaznać miłości, musisz być przygotowany na ból. Jedno nie istnieje bez drugiego."

"W domu"
Harlan Coben
Premiera 17.01.2017
Cykl: Myron Bolitar (tom 11)
Wydawnictwo Albatros
Liczba stron 416

Dziesięć lat temu porwano dwóch chłopców z zamożnych rodzin. Porywacze zażądali okupu, jednak potem zamilkli. Nie natrafiono na żaden ślad, który mógłby doprowadzić do chłopców. Przez dziesięć lat ich rodziny żyły w niewiedzy, aż do dnia w którym niespodziewanie odnalazł się jeden z nich. Myron i Win za wszelką cenę chcą odnaleźć drugiego chłopca, teraz już nastolatka i dowiedzieć się co przez dziesięć lat się z nimi działo, kto stoi za porwaniem i jakie motywy kierowały porywaczami.

          Co tu dużo mówić. Ta książka jest po prostu genialna. Jak pewnie większość z Was wie uwielbiam Cobena i moja miłość do tego autora zapewne sprawia, że nie potrafię spojrzeć na jego książki "świeżym okiem". Chociaż przyznam szczerze, że nie spotkałam się z negatywną opnią na temat książek Cobena. Owszem, jedne są lepsze, drugie gorsze ale w dalszym ciągu są świetne. Coben to bez wątpienia mistrz gatunku.

          Styl autora jest bardzo lekki i przyjemny, przez co każdą jego książkę czyta się w ekspresowym tempie. Do tego niesamowite poczucie humoru, które sprawia, że wielokrotnie podczas czytania jego książek pojawia się "rogal od ucha do ucha". Ci z Was, którzy czytali jakąkolwiek jego książkę wiedzą o co mi chodzi :) "W domu" zawiera wszystko co najlepsze: ciekawa, wielowątkowa fabuła, świetni bohaterowie, jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru i zaskakujące zakończenie. Jednak w tej pozycji autor postawił na stopniowe budowanie napięcia. Pierwsze 200 stron czyta się przyjemnie, ale dopiero od połowy akcja nabiera tempa i pojawia się wiele zwrotów akcji.


           Przeczytałam większość książek Cobena i nigdy nie udało mi się przewidzieć zakończenia, co udowadnia tylko, że żadna z jego książka nie jest napisana na opak. Każda pozycja jest skrupulatnie zaplanowana, a wątki, których zawsze jest bardzo dużo na koniec zgrabnie łączą się w jedną całość.

          Narracja tym razem jest pierwszo i trzecioosobowa. Historię poznajemy kilka razy z punktu widzenia Wina, co jest oczywiście wielkim plusem. Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, którzy są wyjątkowi i jedyni w swoim rodzaju. Nie bez powodu ta seria jest moją ulubioną. Myron i Win skradli moje serce.

          Jeśli chodzi o zakończenie to tak jak pisałam wyżej jest zaskakujące i pojawia się jeden moment, który na pewno zaskoczy osoby, które znają bardzo dobrze Myrona i Wina. Ja byłam po prostu w szoku! Z racji tego, że to jest 11 tom było bardzo dużo wzmianek z poprzednich części oraz z trylogii z Mickeyem, więc tę część najlepiej przeczytać po zapoznaniu się przynajmniej z większością książek z udziałem Myrona i Mickeya.

          Co tu dużo pisać. Książki Cobena zawsze są świetne, wciągające, poprawiające humor i zawsze z efektem "wow" w zakończeniu. Moja przygoda z czytaniem zaczęła się właśnie od książek Cobena, a konkretnie od tej serii.
"W domu" nie jest najlepszą książką Cobena, ale bez wątpienia jest warta uwagi!

           Jako że jestem okładkową sroką, nie mogę nie wspomnieć o tej pięknej, klimatycznej okładce! Moim marzeniem jest zebranie wszystkich książek Cobena z tymi cudownymi czarnymi okładkami :)

Dajcie znać w komentarzach czy znacie tego autora i ile jego książek przeczytaliście ☺

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

PODSUMOWANIE 2017- DUŻO O MNIE, MNIEJ O KSIĄŻKACH

Już połowa stycznia, a ja dopiero teraz przychodzę do Was z podsumowaniem 2017 roku. Jednak miałam tyle innych postów, recenzji w planach, że nie miałam kiedy "wepchnąć" tego podsumowania. Na tym wpisie się nie skończy, przygotowałam dla Was kilka postów podsumowujących 2017, m.in. z najlepszymi i najgorszymi książkami czy najlepszymi debiutami.

Śmiało mogę powiedzieć, że rok 2017 był świetny i przełomowy. To właśnie w tym roku urodziła się moja, wszystkim już pewnie znana, córeczka Lenka 💖 I głównie z jej powodu rok 2017 był przełomowy. Dzięki niej nie było mowy o nudzie, chociaż nie oszukujmy się- bywało ciężko. Ciężki poród, nieprzespane noce, wahania nastroju sprawiały, że czasami myślałam, że nie dam rady, że nie podołam wyzwaniu, którym jest wychowanie córeczki. Byłam wniebowzięta, że zostanę mamą, ale jednocześnie martwiłam się, że nie dam rady. Na szczęście z pomocą męża i rodziny dałam radę. Dzięki Mamuś, że mimo dzielących nas kilometrów byłaś i jesteś dla mnie cały czas wsparciem 💗
W 2017 roku było tyle pierwszych razy- pierwsze dziecko, pierwszy uśmiech Lenki, pierwsze próby siadania, raczkowania, pierwsze "tata", "mama" i "baba", pierwsze kroki i pierwsze "psoty"- ściąganie wszystkiego z mebli i "terroryzowanie" kwiatka w przedpokoju 😂



W 2017 roku śmiało mogę powiedzieć, że nie spotkały mnie żadne przykrości. Może "żadne" to za mocne słowo, ale na pewno nie były to przykrości, które zapadły mi głęboko w pamięci. Poza tym w 2017 roku założyłam bloga, co prawda chciałam to zrobić już dawno ale.. wstydziłam się. Nie wiedziałam jak mnie ludzie przyjmą, co pomyślą znajomi. Zaczęłam od założenia "bookstagrama", po dwóch tygodniach zdecydowałam się na założenia bloga. Stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to będę tego żałowała. I wiecie co? To była świetna decyzja! Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Bloga założyłam pod koniec lipca, na wakacje przyjechał do mnie mój brat (swoją drogą najlepszy na świecie) Adaś, który dopingował mnie z całego serca i cieszył się razem ze mną z nowych obserwatorów czy coraz wyższych statystyk.

Dzięki założeniu bookstagrama poznałam masę ciekawych ludzi, w szczególności dwójkę, z którymi codziennie, z naciskiem na codziennie piszę. Mowa oczywiście o Natalii z prostymisłowami i o Bartku z BartoszCzyta. Pomagamy sobie wzajemnie, doradzamy i po prostu jesteśmy, rozśmieszając siebie nawzajem i poprawiając humor :) #korytogang dzięki, że jesteście! 👌

W 2017 roku objęłam pierwszy raz książkę patronatem medialnym, z czego bardzo, ale to bardzo się cieszę. Mowa tu oczywiście o "Efektorze" Thomasa Arnolda :) Nie ukrywam, że było to moje małe marzenie.

Kolejną rzeczą z której bardzo się cieszę to nawiązanie ciekawych współprac z wydawnictwami, autorami czy firmami. Korzystając z okazji zrobię krótkie podsumowanie nauki z kursami językowymi SuperMemo. Jak większość z Was wie w zeszłym roku zaczęłam naukę języka niemieckiego. Minęło już 10 tygodni nauki, więc chcę  co nieco napisać o postępach.
Posiadam 3 kursy- Gramatyka. Kein Problem!, Niemiecki. Kein Problem! i Extremes Deutsch. Postępy w nauce są duże, rozumiem więcej, więcej potrafię też napisać czy powiedzieć. Jednak w dalszym ciągu gramatyka to moja zmora, ale nie poddaję się. Muszę poświęcić po prostu więcej czasu na naukę gramatyki, a do tego muszę się lepiej zorganizować, ale spokojnie dam radę :) Najlepszy według mnie jest kurs Extremes Deutsch! Nauka z nim zajmuje najmniej czasu, a widać po nim największe efekty. Co prawda ten kurs przeznaczony jest tylko do nauki słówek, ale ilość nowych słów jakie poznałam przez te 10 tygodni jest naprawdę ogromna. Więc jeśli komuś zależy na poszerzenie swojego słownictwa w jakimkolwiek języku (oferta SuperMemo jest naprawdę szeroka) to ten kurs sprawdzi się idealnie!
Powyższe kursy wam podlinkowałam. Jeśli klikniecie w nazwę kursu to od razu przekieruje was na stronę SuperMemo, gdzie będziecie mogli przeczytać więcej na temat powyższych kursów. 
Tutaj macie link do całej oferty SuperMemo, w której znajdziecie również inne języki, między innymi angielski, chiński czy hiszpański. Więc z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
W ubiegłym roku przeczytałam 79 książek, czy to mało czy dużo zostawiam Waszej ocenie. Dla mnie jest to wynik idealny, w pełni satysfakcjonujący. Cieszę się, że mimo małego dziecka znalazłam czas na coś co kocham, czyli na czytanie książek. Chociaż przyznać muszę że przez pierwsze dwa miesiące życia Lenki nie ruszyłam żadnej książki, nie przeczytałam ani jednej strony. Nie miałam ochoty, musiałam nacieszyć się moim skarbem 💕
Chcę również podziękować Wam! Bez Was prowadzenie bloga i kont społecznościowych nie miałoby sensu. Dziękuje, że jesteście! 💗

Musicie przyznać, że ten rok był dla mnie naprawdę dobry. Mam nadzieję, że ten również taki będzie :)
Dajcie znać czy dotrwaliście do końca i jaki dla Was był rok 2017 :)

instagram