November 9 | Colleen Hoover


Bo kiedy kogoś kochasz, to musisz pomóc mu być
najlepszą wersją siebie, jaką może być.

Pragnienia Niny | Anna Kekus

Najważniejsze, by wyciągnąć wnioski i uczyć się na własnych błędach. Błędy popełniamy po to, aby zyskać wiedzę na przyszłość.

"Pragnienia Niny"
Anna Kekus

Wydawnictwo Lira
Data wydania 31/01/2018
Liczba stron 300

Nina, skromna dziewczyna z polskiej prowincji przeprowadziła się na Florydę, gdzie pragnęła rozpocząć nowe, lepsze życie. W tej części bohaterka chce postawić głównie na siebie, ma już dość przypiętej łatki "Kopciuszka".
Czy demony przeszłości pozwolą Ninie rozpocząć wszystko od nowa?

         Poprzednia część, czyli "Wybory Niny" (recenzja tutaj) bardzo mi się podobała. Przeczytałam ją w jeden dzień i to z ogromnym zaciekawieniem! Z niecierpliwością czekałam na kontynuację i nie miałam żadnych wątpliwości, że ta część również będzie świetna-nie myliłam się.

         Anna Kekus ma niesamowicie lekkie pióro, jej książki wręcz się chłonie. Chociaż muszę przyznać, że ta część jest nieco spokojniejsza od poprzedniej, brakowało w niej akcji oraz rozbudowanego wątku politycznego. Jednak mimo wszystko przeczytałam ją z wielką przyjemnością i zaciekawieniem. Jeśli chodzi o bohaterów to Nina zdecydowanie wydoroślała, jej decyzje są bardziej przemyślane, ale raz nie mogłam pojąć dlaczego popełniła znów ten sam błąd.. Miała humorki ale biorąc pod uwagę, że była w ciąży to.. bardzo dobrze ją rozumiem. Wiem co hormony mogą zrobić z kobietą w tym cudownym czasie :) Damian irytował mnie brakiem zaufania do Niny, odnosiłam wrażenie, że nie wiedział do końca co do niej czuje. Ciągle jedną nogą był w pracy i przychodził do domu, gdy naszła go ochota. Moją ulubioną postacią jest babcia Klementyna- niesamowicie pogodna, mądra, zabawna i zawsze w pełnej gotowości do pomocy. Z każdej sytuacji znajdzie wyjście, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych i jak nikt inny potrafi dać kopa do działania. Moim zdaniem to właśnie babcia wielokrotnie uratowała ich małżeństwo. Momentami wydawało mi się, że to jej zależy bardziej niż Ninie i Damianowi.. Jednak jedno trzeba przyznać- babcia jak nikt inny potrafi poprawić humor i przemówić do rozsądku.


          W poprzedniej części o wiele bardziej został nakreślony wątek polityczny, co nie ukrywam bardzo mi się podobało. Niestety tutaj ten wątek zszedł na dalsze tory. W "Pragnieniach.." autorka skupiła się głównie na samorealizacji Niny, problemach małżeńskich oraz walce z paparazzi, którzy uprzykrzali parze życie. Pojawiły się również sceny erotyczne, które zostały przedstawione ze smakiem. Momentami dodawały pikanterii i to co podobało mi się najbardziej- były wyważone. Nie były dodane na siłę 'byleby coś się działo'.

         Już na pierwszych stronach tej powieści autorka streściła "Wybory Niny", co jest wielkim plusem, bo często zdarza mi się zapomnieć co w poprzednich częściach danej serii się działo. Zwłaszcza, gdy czytam je w sporym odstępie czasu. Wydawnictwo Lira zdecydowało się na świetny sposób przypomnienia czytelnikom kluczowych wydarzeń z poprzedniej serii. Jeśli chodzi o zakończenie "Pragnień Niny" to nie jest ono tak otwarte, jak w części pierwszej. Chociaż jak przemyślałam sobie sposób i okoliczności zakończenia tej książki to stwierdzam, że jest to idealna furtka do kolejnych części, które mam nadzieję wkrótce się pojawią.

         Jeśli lubicie powieści obyczajowe a jeszcze nie zapoznaliście się z tą serią, to koniecznie musicie nadrobić zaległości. Książki Anny Kekus wręcz pożera się z zaciekawieniem. Macie dość krwawych kryminałów czy ckliwych romansów? Sięgnijcie po "Wybory..." i "Pragnienia Niny".

Za egzemplarz serdecznie dziękuje Wydawnictwu Lira.


Kłopoty mnie kochają | Joanna Szarańska

"Kłopoty mnie kochają"
Joanna Szarańska

Szpilki za milion | Izabela Szylko

"Szpilki za milion"
Izabela Szylko

"NIE!" dla zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej


    Długo się zastanawiałam, czy poruszyć ten temat...
Każdy z nas ma prawo głosu, a ja nie zamierzam siedzieć cicho. Chcę głośno powiedzieć, co myślę o projekcie ustawy całkowicie zabraniającej aborcji.
Polska należy do jednego z ośmiu państw Europy, w których zaostrzone są prawa aborcyjne. Dla przypomnienia, w chwili obecnej w Polsce aborcja dozwolona jest w trzech przypadkach:
-  gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki
- gdy ciąża powstawała w wyniku przestępstwa (gwałt, kazirodztwo
✖️ gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie upośledzony lub jest nieuleczalnie chory. [NIEAKTUALNE! 22.10.2020 - tego dnia Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok na kobiety i orzekł o niekonstytucyjności przepisów dotyczących aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu.]



    Moim zdaniem aborcja w tych trzech przypadkach powinna być dozwolona. Jednak całkowitemu zakazowi aborcji mówię stanowczo NIE! Wiele z Was z pewnością wie, że mieszkam w Niemczech. Dlaczego więc się udzielam? Nie wiem jak się potoczy moje życie. Być może kiedyś wrócę do Polski i nie chciałabym wrócić do takich warunków! Tak, tak... Zaraz ktoś może napisać, że w takim razie mam nie wracać. Przypominam tylko, że jestem Polką, mogę wrócić w każdym momencie do swojej ojczyzny i nikt mi tego nie zabroni.
    Nie myślcie, że patrzę tylko na własne wypudrowanie dupy. Udzielam się bo jestem Polką i chcę, by moja córka, wszystkie kobiety w rodzinie, koleżanki, a nawet obce mi kobiety miały prawo wyboru. Żeby mogły same decydować o swoim życiu, zdrowiu i żeby mogły działać według własnego sumienia.

Osoby, które:
  • nie przeżyły gwałtu (oraz nie zaszły w jego wyniku w ciąże),
  • nie przeżyły na własnej skórze ciąży, w której okazało się ze dziecko jest nieuleczalnie chore albo nieodwracalnie upośledzone,
  • które nie zaszły w ciąże, która była zagrożeniem dla ich zdrowia lub życia
nie powinny, wypowiadać się na temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, bo najwidoczniej nie potrafią postawić się na miejscu kobiet, które znalazły się w wyżej wymienionych sytuacjach...
Napisałam "osoby", ponieważ nie można w tym przypadku zapominać o mężczyznach, których kobiety czy żony znalazły/ znajdą się w tych trzech przypadkach.

    Śmieszy mnie, a raczej przeraża, że to właśnie w większości mężczyźni pragną zaostrzyć tę ustawę, to oni chcą zabrać kobietom prawo wyboru.

    Absurdalny jest dla mnie projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Może okazać się, że kobieta zajdzie w ciążę w wyniku gwałtu, zdecyduje się ją donosić i wychować dziecko- brawa dla niej. Jednak są kobiety dla których gwałt jest olbrzymią traumą do końca życia i nie wyobrażają sobie donosić ciąży, bo jest to dla nich za dużo! W takim przypadku powinny mieć prawo wyboru... Dalej nie dowierzam, że w XXI wieku, trzeba to jeszcze komukolwiek tłumaczyć.

    Racja, dziecko nie pcha się samo na świat, ale kobiety również nie pchają się na kutasy zwyrodnialców. Nikt nie powinienem krytykować tych kobiet, a już na pewno zabraniać im aborcji! To jest ich życie, one nie są niczemu winne, to są ofiary! Już widzę przeciwników aborcji, do których przychodzi nastoletnia córka, która wskutek gwałtu zaszła w ciążę, a oni jej mówią:
Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Dziecko jest najważniejsze. Donosisz ciążę, a potem się zobaczy.
A co, gdy mała dziewczynka zostanie zgwałcona przez dziadka, tatę, wujka czy kogokolwiek z rodziny? Mowa o kazirodztwie! Gwałcie na dziewczynce! Wtedy też tak ochoczo wszyscy przeciwnicy kazaliby urodzić dziecku... dziecko?

    Nie wyobrażam sobie co muszą czuć kobiety, które dowiadują się, że dziecko jest nieprawidłowo wykształcone i może umrzeć (często w męczarniach) zaraz po porodzie. Wyobrażacie sobie nosić pod sercem dziecko, wiedząc, że za kilka miesięcy będziecie musieli wybrać dla niego trumienkę? Wyobrażacie sobie poród, który przez wielu nazywany jest "cudem narodzin", a w tym przypadku będzie to poród, a zarazem pogrzeb? Pogrzeb dziecka, do którego w ciąży z dnia na dzień coraz bardziej się przywiązujemy, które chcemy w końcu mieć w swoich ramionach, które chcemy ochronić przed całym złem tego świata, które chcemy całować, bawić, przytulać, a tak naprawdę jedyne co nam pozostanie to przytulenie po porodzie i pożegnanie się.
Serce mi się kraje na samą myśl, łzy cisną mi się do oczu, a nigdy w takiej sytuacji nie byłam. W takim razie jak muszą czuć się kobiety, które w takiej sytuacji się znalazły? A jak będą czuły się kobiety, które w takiej sytuacji się znajdą, ale nie będą miały prawa wyboru? [Po raz kolejny, gdy w Polsce dzieje się źle edytuje ten wpis. Niestety dzisiaj, 23 października 2020, nie ma mowy już o "gdybaniu". Teraz nie będziemy sobie wyobrażać, jak kobiety będą się czuły w powyższej sytuacji. Będziemy to znały z autopsji lub z opowiadań koleżanek, sióstr... PRZERAŻAJĄCE!]

    Przypominam wszystkim zwolennikom całkowitego zakazu aborcji, że prawo wyboru nie oznacza aborcji. Prawo wyboru oznacza, że kobieta ma może dokonać wyboru i postąpić według własnego sumienia. Tak trudno to zrozumieć?!

    Nie popieram aborcji "z byle powodu", ale daleko mi do osądzania kobiet, które zdecydowały się na aborcję, a już na pewno nigdy nie skrytykuje kobiet które w trzech powyższych sytuacjach podejmą się aborcji.
    Z całą pewnością dla nich to nie jest nic miłego, będą musiały z tym żyć do końca życia, ale ja sama nie wiem, co bym zrobiła w tych trzech sytuacjach. Na szczęście nigdy w takich nie byłam i mam wielką nadzieję, że nigdy nie będę. Osoby, które tego nie przeżyły z łatwością krytykują te kobiety, ale uwierzcie, że gdybyście znaleźli się w takich sytuacjach, wasze myślenie byłoby z grubsza inne i na pewno wiele wątpliwości kłębiłoby się w waszej głowie...

    Łatwo też powiedzieć, że nieuleczalnie chore dziecko można urodzić i oddać. W takim razie, drodzy przeciwnicy aborcji, powiedzcie mi ilu z Was adoptowało takie porzucone, nieuleczalnie chore dziecko?  A ilu z Was przekazało pieniądze czy chociażby ciepłe słowa pocieszenia rodzicom, którzy zdecydowali się donosić ciąże i zaopiekować dzieckiem? Nie muszę chyba wspominać o tym, że polska służba zdrowia to jakaś kpina i rodziny często muszą prosić obcych ludzi o pieniądze, by mieć za co kupić leki, środki higieniczne i sprzęt potrzebny do rehabilitacji. Ilu z Was przekazało pieniądze lub w jakiejkolwiek innej formie pomogli fundacjom opiekującymi się takimi dzieciaczkami?
Podejrzewam że niewiele...

    Łatwo krytykować i równie łatwo jest pisać/mówić, że każde dziecko ma prawo do życia, nie ważne czy chore czy zdrowe, ale większość z Was gówno zrobiła, żeby tym narodzonym dzieciom w jakikolwiek sposób pomóc.

    Jeśli w Polsce aborcja całkowicie zostanie zabroniona, nie załatwi to problemu. Kobiety, które będzie na to stać, będą wyjeżdżały do innych krajów, gdzie aborcja jest dozwolona. Natomiast kobiety biedniejsze, nie mające pieniędzy na zabieg, będą szukały sposobów na usunięcie ciąży w "domowym zaciszu" narażając swoje życie i zdrowie. Czy o to właśnie chodzi?

    Jeśli rząd tak ochoczo chce wprowadzić ustawę w życie, to ja się pytam, dlaczego nie dba o dobro już narodzonych chorych dzieci?! Dlaczego nie dba o to, by miały GODNE życie?! Dlaczego nie dba o to, by rodzice nie musieli się martwić czy uzbierają pieniądze na leki?!

Popieram aborcję w trzech przypadkach, w których dozwolona jest ona w chwili obecnej. Cieszę się, że mieszkam w Niemczech, bo w razie gdybym znalazła się w którejś z wyżej wymienionych sytuacji, to sama mogę podjąć decyzję  i wszystkim Polkom również tego życzę, by we własnym kraju miały prawo wyboru i mogły działać według własnego sumienia.

Koniecznie obejrzyjcie film Kasi Gandor, dotyczący aborcji. Daje do myślenia.

#czarnypiątek

15/04/2020

Mamy 2020 rok, na świecie panuje pandemia koronawirusa, a temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej wraca jak bumerang. Właśnie teraz, gdy kobiety nie mogą swobodnie wyjść z domu i strajkować, walcząc o prawo wyboru, które chcą nam zabrać, rząd postanawia ponownie pochylić się nad ustawą. Sądziłam, że Prawo i Sprawiedliwość (też Was śmieszą te dwa słowa w nazwie tej partii...?) już niczym mnie nie zaskoczy, a tu proszę...
Maseczki mamy, ust nie zamykamy!



23/10/2020

Z wielkim bólem serca po raz kolejny edytowałam ten post. To, co się dzieje w Polsce, nie mieści mi się w głowie... Trybunał nieKonstytucyjny 22 października 2020 wydał wyrok na kobiety i orzekł o niekonstytucyjności przepisów dotyczących aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. Co będzie następne? Całkowity zakaz aborcji? Zakaz środków antykoncepcyjnych? Tak wkurwiona, jak jestem od wczoraj, już dawno nie byłam.

Autorką grafiki jest Marta Frej

📝 WYWIAD Z TOMASEM ARNOLDEM

Zapraszam Was na kolejny wywiad, tym razem z moim ulubionym polskim autorem Thomasem Arnoldem. Do tej pory przeczytałam trzy jego książki, których recenzje możecie przeczytać tutaj: Horyzont umysłu, Efektor, 33 dni prawdy.



Thomas Arnold (Arnold. R. Płaczek)- urodził się w 1985 roku w Rybiku. Obecnie mieszka w niewielkiej miejscowości na Śląsku- Rydułtowach.
Ukończył farmację na Śląskim Uniwersytecie Medycznym.
W 2013 roku ukazała się jego debiutancka powieść, thriller medyczny- "Anestezja", w 2015 kryminały- "33 dni prawdy" i "Tetragon", w 2016 thriller medyczny- "Horyzont umysłu", a w 2017 "Efektor". Kiedy nie pisze, sam chętnie czyta. Najczęściej sięga po książki sensacyjne, przygodowe, kryminały oraz thrillery.



Dlaczego postanowiłeś pisać książki?



Trudno powiedzieć... Chyba szukałem odskoczni, bo zdecydowanie nie drugiego zawodu. Potrzebowałem hobby, które pozwoliłoby mi na chwile zapomnienia. Przyznam, że na początku pisanie traktowałem jak zabawę, ale z czasem okazało się, że może być ciekawym pomysłem na siebie.

Jak długo pisałeś swoją pierwszą książkę "Anestezję"?



Moją pierwszą książkę pisałem kilka miesięcy, tyle tylko, że nie była to "Anestezja" :), a coś, co jeszcze się nie ukazało i pewnie też się nie ukaże, gdyż to była raczej próba możliwości. Do tej pory napisanie książki zajmowało mi średnio 3 - 4 miesiące. Pewnie trwałoby to krócej, ale nad powieściami pracowałem zazwyczaj wieczorami, często nocą, pisząc maksymalnie kilka stron dziennie i to nieregularnie. Należy też zaznaczyć, że napisanie książki to jedno, a jej poprawienie to żmudny proces zajmujący podobną ilość czasu, co samo pisanie. Tak więc zabawa z jedną powieścią to ponad pół roku.

Czy pisząc potrzebujesz ciszy i spokoju?



Zdecydowanie tak. Próbowałem kiedyś pisać, jednocześnie słuchając muzyki, ale trudniej się wtedy skupić, choć przyznam, iż łatwiej wpada się w klimat.


Czy tworząc bohaterów wzorujesz się na znanych Ci osobach?



Wręcz przeciwnie... Staram się tego unikać, a jeżeli wystąpią jakieś podobieństwa, to zdecydowanie nie są one zamierzone.



Który z bohaterów Twojej książki jest Twoim ulubionym?



Będzie to detektyw Ross. Jest inteligentny, choć bywa porywczy i arogancki ;) Mimo to jest w stanie poświęcić się dla sprawy i dla przyjaciela. To cichy bohater, któremu wielu wiele zawdzięcza. Jednakże gdy nadejdzie jego koniec, to przy trumnie znajdzie się jedynie ksiądz i kilka nieistotnych osób, które przyjdą pożegnać zmarłego, bo tak trzeba.

Skąd czerpiesz pomysły na fabułę?
Na szczęście nie z życia :) Tak naprawdę nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu siadam i zaczynam myśleć, o czym chcę pisać. Powstaje "scenariusz" powieści i zakończenie, do którego dążę. Mimo to już się przekonałem, że nie ma co tworzyć zbyt szczegółowej rozpiski rozdziałów, gdyż po napisaniu kilku pierwszych rodzą się nowe pomysły i ciekawsze rozwiązania. Bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, a ja tylko opisuję ich losy.

Z której swojej książki jesteś najbardziej dumny?



Z każdej kolejnej, ale moją ulubioną jest chyba "Horyzont...", gdyż mogłem w nim zawrzeć parę smaczków z farmacji, z którą jestem związany. "Horyzont" jest też najdziwniejszą z powieści, bo dotyka problemów psychologii i psychiatrii, co powoduje, iż nie jesteśmy do końca pewni, czy to, o czym czytamy, wydarzyło się naprawdę, czy jest jedynie fikcją.

Czy pisanie jest dla Ciebie pasją, a może pracą? 



Bardzo ciekawe pytanie :) Kiedy zaczynałem pisać odpowiedzi do tego wywiadu, pisanie było jedynie pasją. Obecnie, a mianowicie od marca, stało się pracą, gdyż chwilowo zrezygnowałem z wykonywania zawodu. Na jakiś czas chcę poświęcić się tylko pisaniu. Tak więc doszło do sytuacji, o której zawsze marzyłem - mogę utrzymywać się dzięki pasji. Mimo to zawsze podchodzę dość sceptycznie do wszelkich zmian i mam jedynie nadzieję, że utrzymywanie się z pasji będzie rzeczywistym spełnieniem marzeń, a nie tylko kolejną zmianą w życiu, gdyż zdarza się, że spełniające się marzenia mogą nas bardziej zaskoczyć, niż uradować - w myśl zasady... uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić. Czas pokaże :)

Piszesz aktualnie jakąś książkę?



Nie tyle piszę, co przygotowuję się do większego przedsięwzięcia, ale chwilowo nic jeszcze nie mogę zdradzić :) )

Spotkałeś się z negatywnymi opiniami na temat Twojej twórczości?



Owszem... Myślę, że każdy rodzaj twórczości każdego artysty spotyka się z negatywnymi opiniami czy też niezrozumieniem. W końcu ludzie są odmienni i mają różne upodobania. W przypadku moich książek nie jest inaczej. Na szczęście negatywne opinie to sporadyczne przypadki :), co utwierdza mnie w przekonaniu, że to, co robię, ma jakiś sens :)



Jaki jest Twój ulubiony autor? 



Zawsze na czele stał Harlan Coben, ale z czasem pojawili się i inni... Tess Gerritsen, Clive Cussler, a niedawno także George R.R. Martin.

Masz jakieś rady dla przyszłych autorów?



Trudne pytanie, bo każdy obiera własną drogę, ale myślę, że nie powinni zrażać się odmowami wydawców. Sam J. Patterson w udzielonym wywiadzie przyznał, że jego pierwsza powieść została odrzucona przez ponad trzydziestu czołowych wydawców, a gdy już ktoś się zlitował i ukazała się na rynku, stała się bestsellerem. Obecnie to najlepiej zarabiający pisarz na świecie.


Horyzont umysłuEfektor33 dni prawdy
Mam nadzieję, że wywiad Wam się podobał i dowiedzieliście się kilku ciekawych rzeczy. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem strasznie ciekawa tego większego przedsięwzięcia :) Mam nadzieję, że Thomas Arnold wkrótce uchyli rąbka tajemnicy.

Koniecznie dajcie znać w komentarzach czy czytaliście książki tego autora :)



Z popiołów | Martyna Senator

Czasami diabeł przybiera postać anioła tylko po to, żeby zwabić człowieka w sam środek piekła.

"Z popiołów" Martyna SenatorZ popiołów

Martyna Senator

Wydawnictwo Czwarta Strona
Data wydania 08/11/2017
Liczba stron 336

Sara ma za sobą bardzo trudne i traumatyczne przeżycia, które zmieniły ją nie do poznania. Zbudowała wokół siebie mur, straciła poczucie własnej wartości i zaufanie do ludzi.
Pewnego dnia Sara poznaje w dość niekomfortowych okolicznościach Michała, który również posiada spory bagaż doświadczeń. Michał sprawia, że mur którym otoczyła się Sara zaczyna pękać.
Czy demony przeszłości pozwolą im stworzyć udany i szczęśliwy związek?

~~~

          "Z popiołów" to pierwsza książka Martyny Senator jaką miałam przyjemność przeczytać. I z pewnością nie ostatnia! Wkrótce zabiorę się za drugą część serii, czyli "Z otchłani". Nie ukrywam, że reszta pozycji również mnie korci.. oj nawet nie wiecie jak bardzo!

Przebaczenie nie wymazuje z pamięci bolesnych wspomnień , tylko uwalnia od żalu i gniewu. Dzięki temu krzywda, która wcześniej rozbudzała w człowieku gorycz i nienawiść, traci swoją destrukcyjną siłę. Sprawia, że potrafi on odnieść się do przykrych wydarzeń z przeszłości, nie przeżywając na nowo bólu i cierpienia, jakie im towarzyszyły. (...) Prawdziwą istotą przebaczenia drugiemu człowiekowi jest umiejętność kochania go, pomimo tego, co zrobił.

          Tę książkę przeczytałam bardzo szybko, a to za sprawą bardzo lekkiego i przyjemnego stylu autorki. Ostatnio mam szczęście do mojej ulubionej narracji pierwszoosobowej i również w tej książce została ona zastosowana. Historię poznajemy naprzemiennie z perspektywy Sary i Michała i muszę przyznać, że obu bohaterów bardzo polubiłam, dlatego tym bardziej cieszę się, że poznałam dokładnie ich uczucia, myśli i emocje towarzyszące im w danej chwili.

          Kolejnym plusem jest poruszenie w tej książce ważnych tematów. Wydaje mi się, że w  młodzieżówkach jest to szczególnie ważne. Jeśli na dodatek jest to napisane w lekki, wciągający sposób to czego chcieć więcej? ☺

"Z popiołów" Martyna Senator

          Jak wspomniałam wcześniej bardzo polubiłam głównych bohaterów- Sarę i Michała, ale postacie drugoplanowe również zostały bardzo dobrze wykreowane. Babcia Sary skradła moje serce- kochana, życzliwa i bardzo mądra kobieta, która na wszystko ma sposób i nie ma dla niej sytuacji bez wyjścia.
W życiu nie chodzi o to, żeby zapomnieć o przeszłości. Ona jest nieodłączną częścią naszego istnienia i udawanie, że pewne wydarzenia nie miały miejsca, nie ma żadnego sensu. Przeszłość trzeba przyjmować, dokładnie taką, jaką jest, a kiedy zajdzie potrzeba, należy wyciągnąć z niej odpowiednią lekcję.

          Wątek miłosny w tej książce jest subtelny i wyważony.. Nic nie dzieje się zbyt szybko, nie ma mowy o namiętnej miłości od pierwszego wejrzenia. Co jest zdecydowanie plusem tej książki, bo dodaje jej  to autentyczności. Nienawiść, strata bliskiej osoby, przyjaźń, zaufanie, miłość. To wszystko znajdziecie na stronach tej powieści! Koniecznie muszę wspomnieć o pięknych piosenkach, które idealnie wkomponowały się w tę historię. Ale dlaczego i kiedy się one pojawiły w książce oraz czego dotyczyły nie zdradzę. Musicie sami się przekonać ☺

          Jeśli lubicie lekkie, ale jednocześnie wciągające młodzieżówki to myślę, że ta pozycja będzie dla Was idealna. "Z popiołów" to historia o pasji, miłości, walce z demonami przeszłości i prawdziwej, szczerej przyjaźni. Na dodatek wykorzystałam mnóstwo zakładek indeksujących- w tej pozycji znajdziecie wiele ciekawych, mądrych i inspirujących cytatów☺

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.


Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury | Piper Kerman

"ORANGE IS THE NEW BLACK. DZIEWCZYNY Z DANBURY"

Piper Kerman

Przełożył Mateusz Fafiński
Wydawnictwo Replika
Data wydania 14/11/2017
Liczba stron 358

Piper Kerman wiodła całkiem udane życie- piękne mieszkanie, kochający facet i obiecująca kariera. Do czasu, gdy agenci federalni zapukali do jej drzwi z aktem oskarżenia. Niestety Piper po kilku latach musi ponieść konsekwencje swojej krótkiej przygody z handlem narkotyków. Kerman trafia do więzienia dla kobiet w Danbury, gdzie wszystko rządzi się swoimi prawami.

~~~

          Mam mieszane uczucia. Z jednej strony historia opisana w książce jest ciekawa i oparta na faktach, co zdecydowanie jest plusem tej pozycji. Z drugiej strony męczyły mnie długie, często niestety nudne i nic nie wnoszące opisy. Niejednokrotnie autorka opisywała historie współwięźniarek, które pojawiały się w książce tylko raz i tak naprawdę nie były też specjalnie ciekawe. Książka ma około 350 stron, ale warto wspomnieć, że czcionka jest mała. Zarówno czcionka, jak i długie opisy nieco mnie zniechęcały do dalszego czytania. Dlatego przeczytanie tej powieści, zajęło mi około dwóch tygodni, co jak na mnie jest dość długim czasem. Ale nie ma się co dziwić, bo sięgałam po nią co drugi, trzeci dzień i udawało mi się przeczytać zaledwie kilkanaście stron.. Wczoraj się zmotywowałam, by w końcu ją skończyć, bo bardzo chcę zacząć oglądać serial i zrobić porównanie: książka vs. serial.

"Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury" Piper Kerman
          Lubię narrację pierwszoosobową, bo ramię w ramię z głównym bohaterem poznaję historię, jednocześnie jego uczucia i myśli- w tym przypadku Piper Kerman, głównej bohaterki oraz autorki tej książki. Opisanie pobytu w więzieniu tak, by zaciekawić i porwać czytelnika, bez wątpienia nie jest łatwym zadaniem. Autorka w sposób spójny spisała swoje przeżycia w więzieniu o złagodzonym rygorze w Danury. Pokazuje, że życie w więzieniu jest niejednokrotnie trudne, wręcz do nie do zniesienia. Ale często pojawiają się przyjemne momenty, dzięki którym pobyt w areszcie jest nieco przyjemniejszy.


          Tematyka więzienna bez wątpienia jest bardzo ciekawa i wiele osób zaintryguje ta książka. Przede wszystkich dlatego, że dla większości z nas (całe szczęście) jest ona nieznana. Nie wiemy jak wygląda życie w więzieniu "od podszewki" i jakie (nie)pisane zasady w aresztach panują. Dzięki tej pozycji możemy dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy na ten temat. Jednak mimo wszystko, mimo ciekawej tematyki, ta pozycja mnie nie wciągnęła. Chociaż muszę przyznać, że kilkakrotnie rozbawiły mnie i zszokowały sytuacje opisywane na stronach tej powieści.

          Piper Kerman to bohaterka, której nie da się nie lubić. Pozostałe postaci wywoływały u mnie różne emocje, ale nie można powiedzieć, że nie są prawdziwe. I tak, tak.. Książka oparta jest na faktach, a bohaterowie w niej występujący istnieją naprawdę, są z krwi i kości. Jednak bez wątpienia trzeba umieć przenieść to wszystko na papier i sprawić, by czytelnik naprawdę czuł, że te postaci są prawdziwe i nie mówię tu tylko o książkach opartych na faktach :) Bez wątpienia Piper Kerman udało się idealnie odzwierciedlić w książce wszystkich bohaterów, przy tym również siebie. Najważniejsze, że nie przedstawia siebie jako tej "najlepszej". Opisała swoje mocne jak i słabe strony i przede wszystkim nie czuć w tej pozycji jakiegokolwiek fałszu.

          Podsumowując, "Orange is the New Black" momentami mnie nudziła, bawiła, smuciła i szokowała. Chociaż uważam, że jest warta uwagi głównie ze względu na tematykę, to nie sądzę, by była ona w stanie porwać czytelnika, zwłaszcza takiego, który lubi książki w których akcja i napięcie grają główne skrzypce. Długie opisy również mogą wiele osób zniechęcić, dlatego musicie sami zdecydować czy zechcecie po nią sięgnąć. Ja koniecznie muszę obejrzeć serial, który według sporej ilości osób jest o wiele lepszy od książki. Przekonam się na własnej skórze :)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.


Papierowa księżniczka | Erin Watt

"Papierowa księżniczka" Erin WattPapierowa księżniczka

Erin Watt

Seria Królewska, tom I
Tłumaczenie Maria Smulewska- Dziadosz
Wydawnictwo Otwarte
Data wydania 14/03/2018
Liczba stron 366

Życie Elli Harper nie jest usłane różami. Pracuje stanowczo za dużo i codziennie walczy by wiązać koniec z końcem. W jej otoczeniu nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc.. do czasu. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się Callum Royal, dzięki któremu trafia do świata bogactwa i luksusu.
Jednak w tym przypadku to co piękne na zewnątrz okazuje się zepsute w środku.

~~~

         Opinie na temat tej książki są skrajne. Spotkałam się z wieloma tak negatywnymi opiniami, że wręcz zachęciły mnie by przekonać się czy ta książka rzeczywiście jest tak daremna. Gdy pojawiła się okazja zrecenzowania tej pozycji długo się nie zastanawiałam. A więc jaka okazała się "Papierowa księżniczka"? Na pewno nie taka zła jak myślałam i jak przedstawiali ją inni, przynajmniej w moim odczuciu. Co prawda podeszłam do tej książki z przeświadczeniem, że pewnie mi się nie spodoba, ale również z zaciekawieniem, chociaż nie spodziewałam się po niej niczego odkrywczego. Może z powodu bardzo niskich oczekiwaniach względem tej książki "Papierowa księżniczka" mi się podobała? Nie mam pojęcia. Za to czasu z nią spędzonego nie żałuję. Jednak nie myślcie, że ta książka wyrwała mnie z butów i wciągnęła niemiłosiernie. Co to to nie, ale była lekka i według mnie idealna jako przerywnik między bardziej wymagającymi książkami.

         Przejdźmy jednak do bohaterów. Mężczyźni są zazwyczaj bardzo przystojni, bogaci i wysportowani. Ich podejście do kobiet pozostawia wiele do życzenia. Traktują je przedmiotowo, bez szacunku, a ich zachowanie często jest obrzydliwie i absurdalnie. Oczywiście autorki podsunęły jeden powód przez który Royalowie zachowują się tak a nie inaczej, ale ja najzwyczajniej w świecie go nie kupuję. Ellę i jej przyjaciółkę Valerie polubiłam. Oczywiście nie są to bohaterki, które zapadną mi na długo w pamięci ale zdecydowanie z całej książki to one zdobyły moją sympatię. Ella momentami postępowała głupio, wręcz nie potrafiłam zrozumieć jej zachowania, oraz tego dlaczego dawała sobą pomiatać. Jednak kilkakrotnie pokazała "charakterek", więc nie końca też była bierna na zachowanie młodych Royalów. Jeśli chodzi o Ellę to trzeba pamiętać, że ma 17 lat i (jak na swój wiek) spory bagaż doświadczeń, niekoniecznie przyjemnych. Próbuję wytłumaczyć jej pobłażliwość na pomiatanie nią przez Reeda tym, że w końcu ma "normalne" życie. Odkąd zamieszkała w domu, a raczej, pałacu Royalów nie musi się martwić czy uzbiera wystarczająco pieniędzy na mieszkanie, ubrania czy nawet jedzenie. Bez wątpienia to również był powód dla którego nie odpierała wszystkich ataków i dawała sobą pomiatać.


"Papierowa księżniczka" Erin WattStyl autorek jest lekki i nieprzekombinowany. Książkę czyta się naprawdę szybko. Zostały poruszone tu trudne tematy: hazard, seks (a raczej uzależnienie od niego), uzależnienie od alkoholu i narkotyków, strata bliskiej osoby. Jeśli zaglądacie na mojego bloga od dłuższego czasu to wiecie, że lubię trudne tematy w książkach, ale nie lubię, gdy są one lekceważone. W "Papierowej księżniczce" bohaterowie zauważali problemy swoich bliskich (nie zauważając jednocześnie swoich), ale wychodzili z założenia, że nic się nie da zrobić, tak musi być. Koniec, kropka. Problem jest i będzie dalej się pogłębiał, bo nikt nie ma zamiaru z nim walczyć. Jednak wszystko co wyżej napisałam, również przedmiotowe traktowanie ludzi, dzieje się w prawdziwym życiu, a osobniki takie jak bracia Royal również chodzą po tym świecie, więc nie rozumiem fali krytyki, która zalała tę książkę. Fakt, sposób w jaki bohaterowie (nie) rozwiązują swoje problemy pozostawia dużo do życzenia. Jednak książka skierowana jest do dorosłych czytelników, a dorośli ludzie potrafią odróżnić (przynajmniej mam taką nadzieję) co jest dobre a co złe, co jest bezpieczne a co szkodliwe. Gdyby ta pozycja była kierowana do młodzieży (za granicą jest) to zrozumiałabym tę falę krytyki, na szczęście Wydawnictwo Otwarte dedykuje tę książkę dorosłym czytelnikom.

           "Papierowa księżniczka" nie jest pozycją ambitną i wnoszącą cokolwiek do życia czytelnika Nie wyniesiemy z niej kompletnie nic, ale moim zdaniem idealnie nadaje się jako przerywnik między książkami bardziej wymagającymi. Warto też zaznaczyć, że ta książka na pewno nie spodoba się osobom, które nie lubią tego typu literatury. Jeśli chociaż trochę zainteresowała Was ta książka to najlepiej będzie jeśli ją przeczytacie i sami wyrobicie sobie zdanie na jej temat.

         Podsumowując, "Papierowa księżniczka" to książka dedykowana dorosłym czytelnikom. Jest to pozycja lekka, niezobowiązująca, z mało barwnymi bohaterami, nieco schematyczna oraz z mało oryginalną fabułą. Jednak przyznać muszę, że przeczytałam ją w tempie ekspresowym, a momentami nie umiałam się od niej oderwać, nawet nie umiem wyjaśnić z jakiego powodu. Po prostu mówiłam sobie "jeszcze tylko jeden rozdział" a kończyło się na znacznie większej ilości. W dodatku zakończenie trochę mnie zaskoczyło i zaciekawiło. Gdy w Polsce ukaże się drugi tom to z pewnością po niego sięgnę, jednak jeśli się nie pojawi to też specjalnie nie będę nad tym ubolewać.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.


ego Family | Trefl

ego Family




Wydawnictwo Trefl

instagram